Skoro już jesteśmy bliżej natury skupimy się teraz na cudownym naturalnym krajobrazie, który tworzą Dunas de Maspalomas.
Tak jak wcześniej wspominałam wydmy znajdowały się ok 7 minut spacerkiem od naszego hotelu.
Z innych kurortów organizowane są wycieczki fakultatywne, można też dojechać tutaj autobusem lub taksówką, które nie są drogie.
Najpierw postanowiliśmy zobaczyć wydmy o zachodzie słońca.
Widok jest naprawdę spektakularny, kiedy słońce odbija swoje promienie w ułożonych z piasku formach i kładzie się na nich różnymi odcieniami powodując kapitalne odbicie światła.
W co się zaopatrzyć jadąc tam? Na pewno w aparaty;) My mieliśmy tylko to, ale trzeba pamiętać, że byliśmy tuż przed zachodem słońca i od hotelu dzielił nas tylko kilkuminutowy spacer.
Jeżeli natomiast wybierzecie się tam w ciągu dniu ( co raczej odradzam, bo słońce pali w mieście, a co dopiero na piachu) weźcie ze sobą zapas wody, krem z wysokim UV i buty, w których będziecie tam chodzić, bo piach jest po prostu gorący. O tej porze kiedy my byliśmy można było spokojnie chodzić na boso.
W tym miejscu najlepiej zacząć spacer po wydmach. Jest to tak zwany taras przed Hotelem Riu. Sam hotel jest bardzo imponujący, a mieszkańcy mają widok na ten cud natury. Oczywiście noclegi są tam droższe, nie pamiętam dokładnie cen, ale wiem, że jak sprawdzaliśmy to nie były szokujące.
Wydmy są w niektórych miejscach porośnięte niską roślinnością.
Wydmową plażę nazwano Playa de Maspalomas, jej część jest udostępniona dla nudystów.
Dunas de Maspalomas powstały przez piasek, który został naniesiony przez Ocean Atlantycki, na wybrzeżu ciągną się one przez 400 ha. Wiatr układa je w coraz innych kształtach i naprawdę można tam poczuć się jak na pustyni.
O zachodzie słońca piasek robi się intensywnie pomarańczowy.
Dobrze tutaj widać jak mali jesteśmy w stosunku do potęgi natury.
Jest to miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć na Gran Canarii, nie odpuszczajcie tego. Będąc tam sami zobaczycie, że żałowalibyście rezygnując z przyjazdu tutaj.
Palmy znajdują się w okolicy wspomnianego wcześniej hotelu. Jest tam naprawdę piękny kawałek roślinności.
Kiedy przejdziemy bramą wjazdową stanowiącą część hotelu naszym oczom ukaże się taka cudnie palmowa droga, która zaprowadzi nas do piaskowego raju.
Powiem Wam, że będąc tam i patrząc na ten bezmiar piachu, czując jego chłód pod stopami o zachodzie słońca, doznaje człowiek takiego cudownego spokoju. To na pewno na długo pozostaje w pamięci. Ja jednak postanowiłam zobaczyć wydmy o wschodzie słońca, ale o tym już w następnym odcinku serialu Moje Podróże;)
Kapitalnie to wygląda, a o zachodzie takie metaliczne...
OdpowiedzUsuńZgadza się tylko świt ma tę przewagę, że jest mało ludzi;)
UsuńPozdrawiam:)
No, niby morze piachu, ale jakże piękne i relaksujące miejsce. Najfajniejsze jest to, wyglądają one inaczej o każdej porze dnia. Natura jest jednak fascynująca i niesamowita!!!
OdpowiedzUsuńTo prawda natura to najzdolniejszy artysta i z piachu potrafi zrobić cudo;)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
A ja nie mogłam napatrzeć się na wydmy w Wolińskim Parku Narodowym. Ciekawa jestem czy piach nie wpada do buzi przy każdym większym powiewie wiatru (takie wrażenia pamiętam z Wolińskiego Parku) :)
OdpowiedzUsuńA nie, zupełnie tego nie zauważyłam, więc chyba nie wpada do ust;)
Usuńpozdrawiam:)
Ich ogrom robi wrażenie. To nie to samo, co wydmy w Łebie, choć te też imponują.
OdpowiedzUsuńW Łebie też mi się podobały, tylko takiej cudownej pogody nie było.
UsuńPozdrawiam:)
Byłam na Gran Canarii dwa lata temu i jest pięknie :) Tym razem już z dziećmi wybieramy się do Zakopanego.
OdpowiedzUsuńGran Canaria też bardzo mi się podobała, a w Zakopanem (wstyd się przyznać )jeszcze nie byłam;)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
PIĘKNIE!!!
OdpowiedzUsuńCudowne kadry.
Bardzo chciałabym tam dotrzeć. Może kiedyś się uda :)
Ślicznie prezentujesz się na wydmach...
Ach dziękuję Basiu za tak miłe słowa!
UsuńDotrzesz na pewno i wtedy ja będę czytać Twoją relację z Kanarków:)
Ściskam Cię mocno:)