Miałam takie trzy krajobrazowe marzenia. Pierwsze zrodziło się kiedy byłam jeszcze nastolatką. Chciałam zobaczyć i objąć palmę:) Te egzotyczne drzewa w tamtych czasach można było obejrzeć na nielicznych zdjęciach lub w telewizji i to też sporadycznie, bo przecież telewizja była wtedy beznadziejna. To marzenie kiełkowało we mnie bardzo długo, aż w 1994 roku pojechaliśmy z Mężem w naszą podróż poślubną do Hiszpanii, dokładnie w trzecią miesięcznicę:)
Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłam palmę z jadącego autokaru i jak moja twarz rozjechała się w uśmiechu. Ale objęcie jej, będąc już na miejscu wprawiło mnie w prawdziwą euforię. Jak to niewiele człowiekowi do szczęścia potrzeba:)
Drugim moim marzeniem była Toskania i jej cyprysy, słoneczniki i cudny krajobraz. To marzenie ziściło się w 2008 roku, chociaż jeszcze nie do końca, bo chciałabym zobaczyć toskańskie pola cudownych czerwonych maków.
A to trzecie marzenie spełniło się w tym roku czyli lawendowe pola - symbol Prowansji.
Jak widać nie tylko mnie takie krajobrazy uszczęśliwiają:)
Przeszukując internet dowiedziałam się, że lawendę można znaleźć między innymi w Valensole. Od nas była to ok 3 godzinna trasa. Jechać trzy godziny żeby zobaczyć lawendowe pola? Owszem, czemu nie?:)
Byliśmy już bardzo blisko Valensole, a lawendy ani śladu. Byłam już trochę zrezygnowana, aż tu nagle przed nami ukazało się to czego szukaliśmy, fioletowe rozległe pole w całej swojej krasie. Widok był niesamowity, a zapach powalał. I chociaż za zapachem lawendy nie przepadam to uwierzcie, że jest to zupełnie inny aromat niż ten sprzedawany w woreczkach. Ta lawenda pachnie świeżością.
Spotkaliśmy jeszcze po drodze kilka takich pół, ale nie już tak spektakularnych jak to pierwsze. Jednak one wszystkie były przed Valensole, im bliżej miejscowości tym szybciej pola znikały. Być może kwitła ona tam wcześniej.
Jeszcze szybka fotka z samochodu, kolor pola jakby już trochę inny, bardziej niebieski. Przypuszczam, że ta lawenda już przekwitała i mam wrażenie, że załapaliśmy się na fotki prawie w ostatniej chwili.
Cieszę się, że udało nam się znaleźć lawendowe pola. Szczerze mówiąc miałam pewne obawy czy uda mi się spełnić moje marzenie, ponieważ byliśmy w Prowansji w drugiej połowie lipca. Chyba najlepszy okres na lawendę jest na przełomie czerwca i lipca, chociaż są podobno i późniejsze odmiany. Na pewno warto to zobaczyć i powie Wam to każdy kto tego doświadczył. My postanowiliśmy jednak na tym nie poprzestać i wyruszyć na poszukiwanie następnego cudu natury:)
Cudne! Na lawendowe pola muszę zapolować w przyszłym roku.
OdpowiedzUsuńTrzeba jechać przed 15 sierpnia, bo wtedy ścina się lawendę. :)
My byliśmy dokładnie 16 lipca, ale mam wrażenie, że wcześniej byłaby chyba jeszcze ładniejsza:)
UsuńZakochałam się w tym widoku, przez Ciebie to ja mam teraz kolejne marzenie :) pierwszym jest wrzosowe pole :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam się przyczynić do wydłużenia Twojej listy marzeń;) Warto to zobaczyć, tego możesz byc pewna:)
UsuńTen zapach musiał być fajnie intensywny.
OdpowiedzUsuńBył fajnie intensywny, ale nie taki duszący jak ten w sprzedawanych lawendowych woreczkach.
UsuńTo jedno i z moich krajobrazowych marzeń, a zwłaszcza nasiliło się jakoś rok temu - podziwiałam wtedy pełno zdjęć z Prowansji i tylko marzyłam o tym, by tam pojechać i ujrzeć fioletowe pola na własne oczy.
OdpowiedzUsuńCudnie !
To się rozumiemy:) Zazwyczaj jest tak, że coś wpadnie mi w oko w internecie i potem męczy...Pola lawendowe są przepiękne i na pewno warto to zobaczyć na własne oczy:)
UsuńAle Ci Beatko zazdroszczę tych lawendowych pól! Przepiękne są! Chciałabym kiedyś takie zobaczyć :)))
OdpowiedzUsuńAguś wszystko jeszcze przed Tobą, ja na te pola lawendowe czekałam wiele lat, ale warto było:) Na pewno kiedyś uda się i Tobie je podziwiać.
Usuńo taaak prowansja tez mi sie marzy!
OdpowiedzUsuńProwansja jest piękna i znacznie bliżej niż miejsca, które odwiedzasz;)
UsuńUśmiałam się czytając o palmie bo ja miałam podobnie. Palma kojarzyła mi się z egzotyką i dalekimi podróżami, jak widziałam gdzieś w tv to zawsze w zapierającej dech w piersiach okolicy. Pierwszą palmę w życiu zobaczyłam w Grecji, z tamtych wakacji przywiozłam mnóstwo "kliszowych" zdjęć, z czego większość to palmy albo ja pod palmą :). Takiego hopla miałam. Palma była jednym z moich pierwszych marzeń podróżniczych :). A lawendowe pole chciałabym kiedyś zobaczyć i poczuć na żywo bo ten bezkres fioletu musi być nieziemski.
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że to tylko ja mam słabość do palm;) Też mam z tamtej podróży kliszowe zdjęcia i dokładnie tak jak Ty, albo palmy , albo ja pod palmą:))) No widzisz to okazuje się, że nasze podróżowanie zaczęło się od tego samego marzenia:)
UsuńA bezkres fioletu jest naprawdę powalający i zobaczyć to jak najbardziej warto:)
Mi lawendowe pola marzyly sie na slub :) Nie udalo sie, ale za to po slubie, wyspacerowalam sie po lawendowych polach za wszystkie czasy :) jak dla mnie to jedno z piekniejszych miejsc na ziemi :)
OdpowiedzUsuńOj tak zdjęcia ślubne byłyby tam przepiękne. Te pola lawendowe mają tak niepowtarzalny klimat, że trzeba to zobaczyć żeby tak naprawdę poczuć:)
UsuńZapach musiał być niesamowity. Zazdroszczę bo nie miałem jeszcze okazji ich zobaczyć, poczuć :)
OdpowiedzUsuńZapach był rzeczywiście niesamowity, polecam Prowansję na kolejną podróż:)
UsuńPięknie wygląda to pole. A jeśli chodzi o maki, to kilka lat temu widziałam przepiękne pole maków pod Wrocławiem ;)
OdpowiedzUsuń:))) Wiem, że blisko znalazłabym takie pole, ale bez kamiennych domków, cyprysów i całego toskańskiego krajobrazu, a właśnie w takim otoczeniu te maki mi się marzą:)
UsuńSuper, ze tam trafiliscie, bo miejsce jest rzeczywiscie jedyne w swoim rodzaju. ten zapach, ktory sie tam unosi)))
OdpowiedzUsuńDojechalismy tam w ostatniej chwili, tuz przed ostatnim zbiorem. Uff:)
I cale te pola"bzycza". az sie balam tam wchodzic.
Ja się tragicznie boję wszelkiego robactwa, ale tak czekałam na te lawendowe pola, że przestałam zwracać uwagę nawet na bzykacze :)
UsuńMaki rosna niedaleko mego domu)
OdpowiedzUsuńI do Colmar bardzo zapraszam:))
No to już Ci zazdroszczę, poproszę kiedyś o zdjęcie takiego makowego pola na Twoim blogu:) Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś odwiedzić Colmar.
UsuńAch Beatko! Cudowne pola lawendowe.
OdpowiedzUsuńTo także moje marzenie... Może kiedyś...
Pozdrowionka!
Na pewno, jak widzisz ja też sporo czasu na to czekałam, ale w końcu się spełniło:)
UsuńPozdrawiam:)
:):)
OdpowiedzUsuńMoim marzenie kiedyś było nurkowanie w Blue Hole zniszczone w 2007 i pozostaje nurkowanie w Australii ;)
Nurkowanie to zupełnie nie moja bajka, ale każdy ma swoje marzenia:)
UsuńZiszczenia twoich gratuluje .
OdpowiedzUsuńCzas zamarzyć o czym nowym !!!
Dziękuję bardzo. Moja lista jest długa, marzeń nie zabraknie:)
UsuńMoze nie marzę o tym, by zobaczyć pole lawendy tak jak Ty, ale również bym chciała i taka wyprawa do Prowansji byłaby super!
OdpowiedzUsuńWażne by spełniać marzenia kawałek po kawałeczku :)
Dokładnie, małymi kroczkami, ale do ...spełnienia marzeń:) Polecam Ci Prowansję, zwłaszcza tę mniej komercyjną, na pewno Ci się tam spodoba.
UsuńPrzypadkowo trafiłam do Ciebie, ale zagoszczę chyba na dłużej, ponieważ Włochy są w moim planach podróżniczych na przyszły rok. Twój blog posłuży mi za przewodnik po tym pięknym kraju. Prawdopodobnie wybór padnie na Ligurię, więc liczę na konsultację. Serdecznie pozdrawiam i nie mogę się napatrzeć na lawendowe pola.
OdpowiedzUsuńW moim ogrodzie coraz częściej pojawiają się krzaczki lawendy - chyba podświadoma tęsknota za klimatem południa. Pozdrawiam serdecznie.
Ja też bardzo tęsknię za klimatem południa... Bardzo mi miło, że mój blog może posłużyć jako przewodnik:) Oczywiście jeśli tylko będę potrafiła na pewno z przyjemnością Ci pomogę. Nie wiem czy będę w Ligurii taka biegła, ponieważ najbardziej znana jest mi jednak Toskania, ale postaram się pomóc.
UsuńDziękuję za odwiedziny i oczywiście zapraszam częściej. Pozdrawiam serdecznie:)