Perła Krety - Chania. Tutaj wylądowaliśmy lecąc z Polski. Myślę, że nie ma człowieka, który był na Krecie, a nie zwiedzał Chanii.
Chania i Rethymno cały czas rywalizują ze sobą o miano najpiękniejszego miasta na Krecie. Powiem szczerze, że trudno mi było w tym względzie tak jednoznaczenie się określić. Mój Mąż twierdzi, że Chania wygrywa, a mnie Rethymno i Chania tak zauroczyły, że nie potrafię wybrać. Sami, więc
musicie zdecydować:)
Do Chanii zdecydowaliśmy się jechać autobusem, ponieważ połączenia z dużymi miastami na Krecie są bardzo dobrze rozwiązane. Póżniej zastanawialiśmy czy było warto, ale o tym w następnym poście. Autobus z Rethymno do Chanii jedzie tylko z dworca autobusowego, który znajduje się na końcu miasta tuż przy morzu. Bilety kupuje się właśnie na dworcu, ceny są bardzo wysokie, powiem szczerze, że jak do tej pory komunikacja miejska na Krecie okazała się najdroższa. Cena biletu dla dorosłych w jedną stronę to 6.80 euro. Nas było troje czyli w obie strony koszt dla trzech dorosłych osób to 40,80 euro. Pomnóżcie to razy kurs...Chyba przesada nie?
Trzeba pamiętać, że autobusy do Chanii wyjeżdżają co 60 minut i tylko o pełnych godzinach. My idąc na dworzec niestety tego nie wiedzieliśmy.
Kiedy Mąż kupował bilety usłyszałam jak jacyś turyści pytają o autobus do Chanii i wsiadają do tego, który już dość długo stoi. Podeszłam z przodu aby zobaczyć tabliczkę dokąd jedzie, czy na pewno do Chanii i wtedy kierowca włączył silnik. Mając w perspektywie godzinne czekanie na następny, złożyłam ręce przed kierowcą prosząc aby poczekał chwilę. No i się udało:) Biegiem wpadliśmy do autobusu. A tam wygodne fotele, klima, każdy miał swoje miejsce, nie było żadnego stania, jakaż to była odmiana po Malcie.
Kiedy Mąż kupował bilety usłyszałam jak jacyś turyści pytają o autobus do Chanii i wsiadają do tego, który już dość długo stoi. Podeszłam z przodu aby zobaczyć tabliczkę dokąd jedzie, czy na pewno do Chanii i wtedy kierowca włączył silnik. Mając w perspektywie godzinne czekanie na następny, złożyłam ręce przed kierowcą prosząc aby poczekał chwilę. No i się udało:) Biegiem wpadliśmy do autobusu. A tam wygodne fotele, klima, każdy miał swoje miejsce, nie było żadnego stania, jakaż to była odmiana po Malcie.
Z Rethymno do Chanii jedzie się około godziny. Wysiada się również na dworcu, a do portu jest już stamtąd niedaleko.
Najpierw jednak dotarliśmy na plac gdzie stoi katedra, którą mieszkańcy Chanii nazywają świątynią Najświętszej Marii Panny od Trzech Męczenników.
Wnętrze katedry jest proste i skromne bez starych dzieł sztuki. Większość ikon, która zdobi kościół powstała dzięki kreteńskim malarzom w XIX i XX wieku.
Jedyną starą ikoną, która prawdopodobnie pochodzi z pierwszej świątyni, która stała w tym miejscu jest ikona przedstawiająca Ofiarowanie Najświętszej Marii Panny z XIV wieku.
Po zwiedzeniu katedry poszliśmy do jednej z knajpek znajdujących się na tym samym placu...zgadnijcie do jakiej?:) Oczywiście włoskiej, bo jak kawa i lody to wiadomo gdzie najsmaczniej:)
Po deserze ruszyliśmy ulicami Chanii w stronę portu.
Port w Chanii jest jednak ładniejszy niż w Rethymno chociażby dlatego, że jest po prostu większy. Stary port wenecki zachwyci chyba wszystkich. Wokół niego stoi wiele kolorowych nabrzeżnych domów, które zapraszają do swoich tawern do złudzenia przypominających atmosferę z włoskich miasteczek portowych.
Latarnia morska przypomina minaret i kusi, aby bez przerwy robić jej zdjęcia. Pochodzi z XIX wieku.
Oczywiście siadając w porcie na kawę trzeba się liczyć z nieco wyższą ceną, ale za takie widoki naprawdę warto.
Wchodząc do portu pierwsze co ukazało się naszym oczom był to meczet Janczarów z 1645 roku. Jego nazwa pochodzi od elitarnych oddziałów piechoty tureckiej. Budowla jest bardzo charakterystyczna poprzez kopułę podpartą na czterech łukach. Nie wiem jak wam, ale mi kojarzy się z jakimś statkiem kosmicznym, albo robotem;) W tej chwili znajduje się tutaj galeria sztuki.
Był to pierwszy gmach, który wybudowali Turcy na Krecie.
Jeśli siądziecie w jednej z licznych tu tawern to zaręczam Wam, że nie prędko będzie Wam się chciało podnieść. Schowani w cieniu przed 39 stopniowym upałem, chłodzicie się dodatkowo pyszną lemoniadą i podziwiacie tę ferię barw. Można w spokoju obserwować port, statki, zwiedzających ludzi.
Sami zobaczcie, na taki bezkres wody i nieba można patrzeć bez końca.
W porcie można odpocząć oraz kupić pamiątki jeśli oczywiście gustujecie w takich przedmiotach;)
Budynek Arsenału pełnił wiele funkcji. Najpierw administracyjną, potem w XIX wieku stał się szkołą chrześcijańską, następnie był teatrem a potem ratuszem. Obecnie mieści się tutaj Centrum Architektury Śródziemnomorskiej, gdzie odbywają się wystawy i konferencje.
A to knajpka, którą sobie wybraliśmy na przerwę w zwiedzaniu z takim oto widokiem.
Żeby zobaczyć Stare Miasto wystarczy wejść w jeden z bocznych zaułków i ukaże się naszym oczom taki właśnie cudny widok.
Uwielbiam takie uliczki, ale to już pewnie wiecie, bo zachwycam się nimi w jakimkolwiek państwie jestem. Naprawdę mogłabym spacerować tam godzinami i pstrykać fotki najmniejszym detalom.
Najbardziej lubię te ciche zaułki gdzie mało jest turystów. Wtedy dopiero mogę poczuć atmosferę danego miejsca.
Wszechobecne oko proroka, na każdej ulicy, na każdym skwerku, w każdym sklepie. Grecy są bardzo przesądni, a to ma ich bronić przed tak zwanym złym okiem. Polecam Wam vlog Asi, która mieszka na Krecie. Opowiada między innymi właśnie o tym. Kiedy jesteś w domu Greka nie chwal za bardzo czegokolwiek bo z tym wyjdziesz:) Jeśli zbyt długo będziesz wpatrywał się w jakiś obraz czy np bibelot w domu Greka, on już tego nie zatrzyma bojąc się złego oka. Otrzymasz to po prostu w prezencie kiedy będziesz opuszczał jego domu. Pewnie dzieł sztuki z tego względu raczej w domu nie trzymają:)))
Urody dziecka raczej też nie komplementuj, wprawdzie dziecka ci nie oddadzą, ale będą mieli potem złe przeczucia. Po co wpędzać ich w stres;)
Wśród brukowanych uliczek i licznych rękodzieł można poczuć prawdziwy klimat Chanii, gdzie słychać i widać też miejscowych.
Udało mi się zrobić nawet parę zdjęć z nowej Chanii, która już tak nie zachwyca.
Oczywiście Chanii nie można pominąć. Jest to cudowne, pełne różnorodnej architektury miejsce. Jeżeli wybieracie się na Kretę zajrzyjcie na Vlog Asi, która jest Polką mieszkającą w Heraklionie. Mąż Asi jest Grekiem, więc Asia opowiada nam wiele ciekawych rzeczy, o których nie przeczytacie w przewodniku. Dzięki niej wiedziałam co chcę zobaczyć na Krecie.
Wejdźcie na You Tube i wpiszcie Vlog Kreta. Miłego oglądania:)
Do Chani też jechaliśmy autobusem, ale nie pamiętam w tej chwili kosztów. Rezydowaliśmy w Kavros beach, Jeorjupoli.
OdpowiedzUsuńMnie z tej świątyni wyrzucili, bo byłam niestosownie ubrana.
Ta latarnia morska ma u mnie swój specjalny album. ;)
Meczet mnie z kolei skojarzył się z jakimś planetarium.
Zabobon straszny. ;P W Turcji tak samo szaleją z tym okiem proroka. Czyli mówisz, że jest możliwość wyniesienia połowy zawartości domu Greka? Że też nie wiedziałam, po co kupowałam pamiątki, jak mogłam wpaść do kogoś na kawę? ;P ;D
No z tym okiem to tak jest. Myślałam, że to bardziej legenda niż prawda, a tu się okazuje, że tak jest.
UsuńCo kraj to obyczaj:)))
Latarni napstrykałam jak wariat, czasami mam tak, że jak się do czegoś przyczepię to tak będę pstrykać:))
Pozdrawiam:)
Hej Beatko, może będząc na KRecie nie być w Chanii ;) tak się stało za pierwszym razem 13lat temu . Byliśmy w Knossos, Heraklionie, ale nie w Chanii ;)
OdpowiedzUsuńTym razem, latem mieszkaliśmy bliżej Chanii to oczywiście pojechaliśmy. Czy mnie zauroczyła? nie.
na pewno jest sympatycznym miasteczkiem, turystyczne zaułki o wąskich uliczkach zawsze się podobają , ale to tyle. wielkiego Wow nie było.
Kreta to dla mnie wielkie Wow - laguna Balos ( wygrywa z Elafonissi ) i Wąwóz Samaria, to dla tego upalengo 44stC trekkingu wróciłam z przyjemniścią na Kretę.
ale im więcej Europy znam to mniej kręcą mnie miasta i miasteczka a więcej natura - a ta na Krecie choć sucha i surowa w górach to fantastyczna
Chciałabym tam teraz być i się trochę wygrzać :) I ja lubię takie wąskie ciche uliczki, gdzie większość turystów po prostu nie dociera.
OdpowiedzUsuńBeatko, mogłabym znowu tutaj wrócić.
OdpowiedzUsuńObudziłaś moje wspomnienia i marzenia, bo ja ostatnio żyję jak w letargu...
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Cześć Aniu:)
OdpowiedzUsuńMy to się różnimy od siebie z tym naszym zwiedzaniem;))) Wiesz najbardziej lubię takie małe miasteczka, perełki, o których niewiele osób wie. W Toskanii takie wyszukiwałam.
Dla mnie wąwóz to by było zabójstwo w tym upale i po tych wybojach z moją pozłamaną nogą:) Z laguny zrezygnowaliśmy o czym napiszę w poście o Matali, natomiast Elafonissi to było wielkie rozczarowanie.
Pozdrawiam:)
trekking po Samarii rzeczywiście do lekkich nie należy. Ruszasz przy 10st na wysokości 2000 m npm i idziesz cały czas w dół do 0. Kto chodzi po górach ten wie, lepiej się wchodzi w górę, i tam nie ma ścieżek - bardzo naruralny teren a lawiny kamienne zostawiają ślady ;) w postaci braku ścieżki
Usuń44 st tyle było a najwęzszej częsci i na koniec
tym bardziej dumna jestem z moich córek, które przeszły Samarię, młodszą wpisali do księgi najmłodszych co dali radę
Dodam, że obu bardzoo się podobało, nie chciały slyszeć że zostają w hotelu bo za trudno dla dzieci ;) i są z wyczynu dumne, a ja z nich
co tam teraz dla nas Tatry czy Alpy ;)
Ależ mi się teraz marzą takie wakacyjne klimaty i słońce wdzierające się w wąskie uliczki. Ciekawe te informacje o oku proroka. Nie miałam pojęcia, że Grecy tacy przesądni, choć w Grecji podjęłam swoją pierwszą zagraniczną pracę i spędziłam tam 1,5 miesiąca. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuń