wtorek, 5 lutego 2013

Część druga wakacji 2012 - BIBIONE


Zamiast nad polskie morze, postanowiliśmy w tym roku (2012) w sierpniu pojechać na tydzień do Włoch. Wybraliśmy Veneto, ponieważ jest najbliżej nas. Padło na Bibione jako bazę wypadową. Marzeniem mojej córki było pojechać do Wenecji i postanowiliśmy je spełnić:) Sami chętnie wróciliśmy do Wenecji po szesnastu latach. Chyba wcześniej wspominałam, że byliśmy w Bibione w 1996 roku i, że nigdy więcej tam nie wrócimy. Uznaliśmy jednak, że jako baza wypadowa może być to dobry wybór.

Najgorszy błąd jaki zrobiliśmy planując tę podróż to godzina wyjazdu. Stwierdziliśmy, że jest to taka odległość, iż na tranzyt się nie nadaje. Z Wrocławia do Bibione jest ponad 1000 km, my dodaliśmy sobie jeszcze 200 km, ponieważ pojechaliśmy przez Niemcy żeby nie tłuc się przez Czechy po ciemku. Wyjechaliśmy ok. północy. Był to bardzo zły pomysł. 
Po całym dniu, bez chwili snu z godziny na godzinę jechało się coraz trudniej. Oczy zamykały mi się same, ale wiedziałam, że nie mogę usnąć, bo muszę  pilnować kierowcy, czyli mojego męża:)
Zatrzymywaliśmy się na parkingach, żeby otrzeźwić się rześkim nocnym powietrzem. Kiedy zrobiło się w końcu jasno trochę odetchnęliśmy, ale czy zdziwi to jeszcze kogoś jak napiszę, że zaczęło padać:) Na szczęście nie trwało to długo.


Podróż zdawała się nie mieć końca. Nad ranem mąż był już tak strasznie zmęczony, że zatrzymaliśmy się na parkingu, żeby się trochę przespał. Podobno dużo mu to dało jednak na pewno nie był to komfortowy sen. 
Po drodze mijaliśmy śliczne krajobrazy i zameczki. Próbowaliśmy na wszystkim skupiać wzrok żeby zmobilizować się do dalszej jazdy.


Wraz z ilością przebytych kilometrów pogoda poprawiała się coraz bardziej. W Villach było już naprawdę słonecznie. Po drodze minęliśmy słynną skocznię narciarką.


W Italii słoneczko powitało nas już prawdziwie po włosku.


W końcu po 17 godzinach dojechaliśmy do Bibione. Byliśmy tak tragicznie zmęczeni, że nie da się tego opisać, a przeżyć nikomu tego ani nie życzę, ani nie polecam. Wyjazd o takiej godzinie jaką wybraliśmy to totalne nieporozumienie. Najgorsza z możliwych. Kiedy wyjeżdża się w taką trasę i nie bardzo opłaca się brać nocleg tranzytowy, lepiej wyjechać w dzień i się chwilę przespać, albo wyjechać ok 3 nad ranem i przespać się parę godzin w domu.
Załatwiliśmy wszystkie formalności i pojechaliśmy do Villaggio Euro Residence Club. Ośrodek z basenem, dobry dla rodzin z dziećmi, dla nas zbyt głośny i klaustrofobiczny.


W Veneto zwiedziliśmy:
- WENECJĘ
- CAORLE
- PORTOGRUARO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz