środa, 6 kwietnia 2016

WROCŁAW - PRAGA


W Pradze byliśmy od 13 do 17 sierpnia 2015 roku, a ja dopiero zabieram się za pisanie o naszym kilkudniowym wypadzie. Jakoś sporo czasu zajęło mi Monaco, potem Rzym, który chciałam opisać póki wszystkie wspomnienia były świeże. Mam nadzieję, że ten wyjazd uda mi się odtworzyć i, że pamięć mnie nie zawiedzie.

Z Wrocławia do Pragi wyjechaliśmy po godzinie 14. Po drodze na stacji wpadliśmy na szybki obiad, bo w domu nie było już na to czasu. Jeśli pamiętacie, lato w zeszłym roku było bardzo upalne, więc zapowiadał się gorący weekend. Z jednej strony dobrze kiedy nie trzeba obawiać się deszczu, z drugiej zaś taki upał jaki był ubiegłego lata nie pomaga w zwiedzaniu, żeby nie powiedzieć, że męczy.


Kiedy pomyślę, że taka zieleń jest tuż tuż przed nami to serce mi się raduje i nawet jeśli będą takie upały jak w 2015 roku to trudno. Lato to lato przynajmniej człowiek wie, że się wygrzeje:) Wolę się pomęczyć w upale niż marznąć zimą.


Do Pragi dotarliśmy późnym wieczorem, o dziwo na drodze nie było jakoś specjalnie tłoczno, więc jechało się naprawdę przyjemnie.


Nasz Hotel Golden City Garni zarezerwowaliśmy jak zwykle na booking.com.  I cóż mam tu napisać. Szczerze powiem, że nie umiem jednoznacznie wystawić opinii. Mówiąc w skrócie hotel był po prostu przaśny. Nie wiem jak my robiliśmy tę rezerwację, nikt z nas nie zaoponował, nie chciał szukać dalej . Byliśmy chyba pochłonięci zbliżającym się Monaco i tak wyszło. Może nie powinnam tego pisać, ale do pełnego wypoczynku potrzebuję też ładnego wnętrza, może to trochę próżne, ale każdy ma swoje wady;) Nie wymagam Bóg wie czego, ale nie cierpię hoteli w stylu "Gierek". Może to trauma z dzieciństwa. Mogę mieć prostą Ikee, ale niech to będzie bardziej nowoczesne.


No, ale trudno taka pomroczność ciemna, bo już nawet nie jasna na nas zapadła. Pokój dostaliśmy na poddaszu...bez klimy. Wyobrażacie sobie to w tamte upały? Nikt nas nie oszukał po prostu nie zwróciliśmy na to uwagi. Tamten wyjazd nauczył nas żeby nie załatwiać takich spraw na łapu capu. Oczywiście w sumie dało się przeżyć, bo pokój był czysty tyle, że taki przaśnawy no i trochę duszny. Powiem szczerze, że w Czechach z tego co pamiętam z naszego przeglądania, takich hoteli jest mnóstwo, nawet te czterogwiazdkowe nie powalają designem.


Hitem dopiero okazał się garaż. Zamówiliśmy sobie miejsce, bo chcieliśmy się poruszać komunikacją miejską, a przy hotelu można było stanąć tylko na czas zameldowania i potem wymeldowania. To co zrobić z autem jak nigdzie w okolicy nie można zaparkować? Trzeba wziąć miejsce w garażu. 
Po dopełnieniu wszystkich formalności i wypakowaniu bagaży, pani z recepcji zaprowadziła nas na drugą stronę ulicy otwierając garaż. Miny nasze wtedy były bezcenne. Otóż garażem okazał się normalny warsztat, z chyba trzema czy czterema miejscami na samochody, które ustawione były jak sardynki. Wjechaliśmy tam naszym autem  na złożonych lusterkach, inaczej się nie dało. A cała ta przyjemność kosztowała nas jedyne 21 euro za dzień! Wyjścia jednak nie mieliśmy.


Nie mogę jednak tak zupełnie zdyskwalifikować tego hotelu, ponieważ obsługa była naprawdę bardzo sympatyczna, a śniadania smaczne. Jest to na pewno hotel dla osób mało wymagających, dla których wystrój nie ma znaczenia.


Dodatkowo dzień przed wyjazdem weszłam sobie na booking oglądając nasz hotel i pierwsze " O kurde" to było kiedy ledwo dysząc w upalnym Wrocławiu dostrzegłam, że pokój właśnie nie ma klimy, a drugie " o kurde", że jest w dzielnicy Żiżkov, która uważana jest za dzielnicę artystów, ale i wariatów, a porównywana na przykład do Bronxu. Zaczęłam się zastanawiać o co chodzi, czy myśmy naprawdę ślepi byli robiąc tę rezerwację?
Na szczęście w praktyce okazało się, że dzielnica wcale nie jest taka jak ją opisują, być może dlatego, że byliśmy na jej końcu, a sam hotel jest przy przystanku tramwajowym, więc lokalizację ma doskonałą, takie plusy.


A to link do Hotelu, może mniej wybrednym i grymaśnym namiar się przyda;)

30 komentarzy:

  1. Z niecierpliwością będę czekała na dalsze posty o Pradze, bo moja Praga już za niecały miesiąc:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie już zabieram się do roboty:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Z całego pobytu w Pradze chyba najlepiej wspominam tę podróż po polskich wsiach w samym zenicie lata - cudo :))

    Sam hotel, no cóż opinie mam podobną o ile nie gorszą. To chyba jeden ze słabszych jeśli nie najsłabszy w jakim miałam okazje spać (no dobra pobiły go te pseudo apartamenty z wycieczek szkolnych, tak brudne że miałam łzy w oczach idąc pod prysznic). Najgorsze w tym hotelu była jednak sama duchota przyprawiająca o zawroty głowy i na prawdę nie koloryzuje + światło w łazience gasnące co 15 minut a przy włosach do pasa naprawdę trudno wyrobić się z prysznicem w przewidzianym czasie. Wyłażenie z pod kabiny w celu zapalania światła z powrotem doprowadzało mnie do szału. Nie mniej jednak sama artystyczno-szaleńcza dzielnica oczarowała mnie swoim nietuzinkowym klimatem ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej tak nie pisz, bo zwolenników Pragi jest zdecydowanie więcej niż tych mało zadowolonych;)
      A rzeczywiście zapomniałam o wynalazku w łazience:)Trzeba się po prostu szybciej myć:)))

      Usuń
  3. Też czekam na post o Pradze.
    Czas sobie ją przypomnieć.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz zajmę się zdjęciami i będę przygotowywać następny post:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Ja również czekam z niecierpliwością, bo do Pragi chcemy się rodzinnie wybrać już od kilku lat i się jakoś nie składa (albo raczej nikt się nie zabrał za organizację wycieczki). Podejrzewam, że wcześniej się doczekam Twojej relacji - więc mam nadzieję na kilka cennych wskazówek.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tylko będę mogła pomóc to oczywiście chętnie to zrobię.
      My też szykowaliśmy się do Pragi jak sójki za morze, aż w końcu postanowiliśmy wziąć się w garść i coś z tym zrobić, ale jak widzisz i tak hotel potraktowaliśmy po macoszemu, nie przyłożyliśmy się do tej rezerwacji:(
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Beatko, no to początki były trudne, ale potem pewnie było cudnie.
    Uwielbiam Pragę. Czekam na więcej.
    Moc pozdrowień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu Praga mi się podobała, ale nie jest to miasto łatwe do zwiedzania.
      No jak nic muszę się brać do pracy;)
      Cieplutko pozdrawiam:)

      Usuń
  6. Dzięki za ostrzeżenie przed hotelem, a tak w ogóle to masz racje, bo w Pradze chyba jeszcze sporo takich miejsc. Ja oczywiście też czekam na dalszy ciąg o tym pięknym mieście. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę obiektywnie, nam hotel się nie podobał, ale ta obsługa była tak miła, że aż żal pisać o nim w ten sposób. No trudno muszę być szczera. Wiem też, że niektórym wcale takie wystroje nie przeszkadzają i pewnie myślą, że przesadzam:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Pamietasz moze gdzie dokladnie jest droga z pierwszego zdjecia? Kojarzy mi sie z miejscem, ktore znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika zabij mnie, nie mam pojęcia. Ja z aparatem jestem jak w amoku:)))

      Usuń
  8. Uwielbiam Pragę! Byliśmy tam w 2014 roku w czerwcu. Wiesz, mam nawet takie podobne zdjęcia jak i Ty :) Teraz dopiero ogarnęłam się i zajrzałam na Twój blog, będę tu często wpadać bo jest super ! :) Pozdrowionka !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj na moim blogu, cieszę się, że Ci się podoba i serdecznie zapraszam:) Pozdrawiam:)

      Usuń
  9. Praga,
    wciaz moge odkrywac na nowo:)
    I taka jaks przyjazna i bliska:)

    Upalow nie zazdroszcze. Wyobraz sobie, ze podobnie w Skandyawii, nie maja klimatyzacji, a trafilismy w 2012 na starszny gorac. W Lund sie gotowalismy, pan z obslugi dach polewal woda, zeby co nieco atmosfere schlodzic...A W Danii, po prostu lazilam caly cxzas pod prysznic, nie wycierajac sie i kladlam sie do lozka, bo inaczej sie nie dalo. Nie lubie;) I czekam na cd:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdecydowanie wolę upały niż zimę, ale przyznaję, że w Pradze i mnie już zmeczyły, zwłaszcza, że nie było wytchnienia w hotelu: ( W Skandynawii też pogoda jednak trochę się zmieniła, może zaczną inwestować w klimę;)

      Usuń
  10. Na twoich zdjeciach hotel wyglda przyzwoicie .
    Ja w Pradze byłam na studiach i mieszkaliśmy w akademikach , nad Hradczanami , wiec same plusy ;)
    Teraz pewnie az w takie prześne warunki bym sie nie wybrała ;)
    Ale Pragę warto zobaczyć !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorszy nie był, ale taki tragicznie przaśny i co tu dużo mówić przestarzały. Trącił mychą. Nie lubię takich.Ale była tam cała masa obcokrajowców, więc może my tylko tacy grymaśni jesteśmy;) Zgadzam się, Pragę zobaczyć warto.

      Usuń
  11. Jeszcze nigdy nie odwiedziłam Pragi...a nie raz słyszałam, że warto ją zobaczyć...że jest tam naprawdę pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto zobaczyć na pewno, bo Praga jest naprawdę bardzo ładna i klimatyczna:)

      Usuń
  12. Czasami tak bywa, że robimy coś szybko i nie zauważamy małych a ważnych dla nas aspektów. W takich sytuacjach zawsze staram się myśleć pozytywnie i cieszyć się chwilą :) Sami planowaliśmy wyjazd do Pragi w maju ale koniec końców zarezerwowaliśmy Wenecję... cali my. Uwielbiam Pani bloga :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma takiej opcji żebym się z wyjazdu nie cieszyła. Pewnie też wiele nauczyła mnie moja złamana noga, bo musiałam zaakceptować fakt, że na wymarzone Amalfi pojadę z jedną kulą i nie do końca wyleczona, ale to nie odebrało mi szczęścia z wyjazdu, bo tak sobie postanowiłam:)W końcu oczy miałam zdrowe, a to najbardziej było mi potrzebne:)
      Och jak mi miło, bardzo dziękuję i zapraszam w takim razie i Beata jestem:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  13. W Pradze byłam kilka razy, to miasto zachwyca, że nawet żaden hotel bez gwiazdek nie jest przyćmić wrażeń.
    Jestem ciekawa Twoich opowieści o stolicy Czech. Może kiedyś zmobilizuję się zacznę opisywać to niesamowite miasto.
    PS
    Hmm... tak na marginesie, to trochę współczuję Tym, którym standard hotelu odbiera humor. Ja takie "wypadki przy pracy" zawsze obracam w żart, a zdarzyło mi się nocować w przeróżnych hotelach, od tych, w których bałam się czegokolwiek dotknąć aby nie popsuć aż po te, że gdzie wszystko było popsute.
    Rozumiem jednak Ciebie Beatko, że masz swoje upodobania dot. hotelu. Dobry humor to podstawa w podróży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście ja nie jestem z tych co się dołują takimi rzeczami, sami sobie byliśmy winni. Szybko potrafię dostosować się do sytuacji, więc to absolutnie nie odebrało mi radości z wyjazdu:) Jedyna rzecz, która byłaby mi w stanie popsuć radość to robale, boję się ich tragicznie i to już mógłby być problem. Na szczęście z tym nigdy problemu nie mieliśmy:)
      Opisz Pragę ja chętnie Dorotko poczytam u Ciebie:)

      Usuń
    2. Jak znam siebie to opisując Pragę chyba na dobre utonę. Toż tego miasta nie da się opisać!!! Chyba prędzej opiszę warszawską Pragę.:)))
      A co do robali, to przytoczę opowieść mojego syna, który kilka miesięcy samotnie podróżował po Ameryce Południowej.
      Gdy pewnego razu nocował, o ile pamiętam w Urugwaju , a może była to Brazylia, po ścianie pokoju maszerował wielki karaluch wielkości dłoni. Już,już mój syn przymierzał się aby pozbawić życia przedstawiciela owadów, gdy usłyszał czułe słówka wypowiadane do karalucha przez właściciela mieszkania. Karaluch okazał się panią karaluchową i miał na imię Lusi.Od tej pory gdy widzę owady, które są albo autochtonami albo przybyszami w danym hotelu to także nazywam je po imieniu, wtedy łatwiej znieść towarzystwo istot, które posiadają imiona.
      A tak na poważnie, to także nie lubię dokwaterowania do pokoju hotelowego w postaci wszelkich robali.

      Usuń
    3. Rzeczywiście opisywanie takich miejsc do najłatwiejszych nie należy:)
      Oj u mnie to nawet nadawanie imion nic nie da. Jeśli w nocy zwęszę, że coś bzyczy, to potrafię obudzić Męża i kazać mu tego delikwenta łapać, bo cała jestem w strachu. Pamiętam jak lecieliśmy na Lanzarote i przeczytałam, że na Wyspach Kanaryjskich częstymi gośćmi są właśnie karaluchy, to na początku odechciało mi się wyjazdu, potem zaczęłam przekopywać internet czego nie lubią owe robale. Kiedy dowiedziałam się, że liści laurowych po przybyciu do hotelu obłożyłam nimi wszystkie szafki i szafę. Pewnie pani sprzątaczka miała zagwozdkę o co chodzi tym ludziom:))) Na szczęście w hotelu ani jednego robaka nie spotkałam. Podobno w knajpce, w której byliśmy szedł jeden karaluch po podłodze, ale go nie zauważyłam, a towarzysze podróży oczywiście mi o tym nie powiedzieli;)

      Usuń
  14. Fajny tytuł, moje dwa ulubione miasta w jednym ;) Co do hoteli w Czechach to mam podobne wrażenia, co prawda w Pradze byłam już bardzo dawno temu, ale podczas kilku wypadów w góry miałam okazję zatrzymywać się w różnych hotelach czy pensjonatach i szału jakos nigdy nie było. Ale dobre jedzenie i piwo ich ratuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba Wrocław wymiata;)
      Dokładnie, nawet kiedy przeglądaliśmy booking szukając hotelu to ich 4 gwiazdki wyglądają naprawdę mizernie. Za to jedzenie mają rzeczywiście bardzo smaczne i piwo też;)

      Usuń