niedziela, 9 marca 2014

SYLWESTER I NOWY ROK na LANZAROTE




Należę do tych (chyba?) dziwnych osób, które nie lubią sylwestra. Jeżeli już mam świętować, to tylko w gronie bliskich znajomych. Wielkie bale z obcymi ludźmi w specjalnie na tę okazję kupionych kreacjach zupełnie mnie nie pociągają. Poza tym  ten ostatni dzień roku zawsze mnie przygnębia, a pogoda panująca w Polsce dodatkowo dobija. Dlatego sylwester na Lanzarote był dla mnie prawdziwą przyjemnością.

Rano pojechaliśmy na lotnisko, aby oddać wypożyczone auto i ruszyliśmy na spacer po Puerto del Carmen. Pogoda była cudowna, niebo błękitne, słoneczko grzało, w takich warunkach można witać Nowy Rok:)

Wieczorem w naszym hotelu odbyła się uroczysta kolacja składająca się z pięciu dań, które tym razem były serwowane do stolików. Do tego oczywiście wino białe lub czerwone i szampan. Na powitanie każda rodzina dostała w prezencie małego kaktusika, który dzisiaj zdobi pokój mojej Córki i przypomina nam o tym miłym dniu.


Wszystko było naprawdę wyśmienite. Porcje może nie wyglądają na wielkie, ale najedliśmy się do syta.


Po godzinie dwudziestej trzeciej wybraliśmy się do miasta zaopatrzeni oczywiście w szampana, a ja dodatkowo w statyw (prezent gwiazdkowy od Córci:)), aby móc uwiecznić kanaryjskie sztuczne ognie i nas wszystkich razem:)


Szukaliśmy miejsca na naszą sylwestrową biesiadę i znaleźliśmy piękne miejsce nad oceanem w towarzystwie przecudnych palm. O północy wystrzelił szampan i tak powitaliśmy Nowy Rok 2014 na plaży. Wrażenie niesamowite:)  Podoba Wam się nasza sala balowa?:)


 Ulicami spacerowało trochę podchmielonych osób, ale wszystko odbywało się bardzo kulturalnie i nie było żadnych ekscesów z tym związanych. Wierzyć mi się nie chciało, że to naprawdę Nowy Rok:)
Powiem szczerze, że sztuczne ognie nie powalały. W Polsce jednak są  ładniejsze i na pewno jest ich znacznie więcej. Coś jednak udało się uwiecznić na fotkach.


Jeśli ktoś ma podobne podejście do imprez sylwestrowych to polecam taką formę "balowania":) Szum oceanu, plaża i kiwające się na wietrze palmy. Tak mogłabym zawsze witać Nowy Rok i to bez jakiegokolwiek przygnębienia:)




4 komentarze:

  1. Zazdroszczę mimo, iż było to w poprzednim roku. Magiczna wyspa z niepowtarzalnym klimatem. Mogłabym tam spędzić każdą porę w ciągu roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie za zimno na kanarach w zimie?:) wybieram sie w lutym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno najchłodniej jest w grudniu i styczniu, a my mieliśmy codziennie powyżej 25 stopni:)

      Usuń