Należę do tych (chyba?) dziwnych
osób, które nie lubią sylwestra. Jeżeli już mam świętować, to tylko w
gronie bliskich znajomych. Wielkie bale z obcymi ludźmi w specjalnie na
tę okazję kupionych kreacjach zupełnie mnie nie pociągają. Poza tym ten
ostatni dzień roku zawsze mnie przygnębia, a pogoda panująca w Polsce
dodatkowo dobija. Dlatego sylwester na Lanzarote był dla mnie prawdziwą
przyjemnością.
Rano
pojechaliśmy na lotnisko, aby oddać wypożyczone auto i ruszyliśmy na
spacer po Puerto del Carmen. Pogoda była cudowna, niebo błękitne,
słoneczko grzało, w takich warunkach można witać Nowy Rok:)
Wieczorem w naszym hotelu odbyła się uroczysta kolacja składająca się z pięciu dań, które tym razem były serwowane do stolików. Do tego oczywiście wino białe lub czerwone i szampan. Na powitanie każda rodzina dostała w prezencie małego kaktusika, który dzisiaj zdobi pokój mojej Córki i przypomina nam o tym miłym dniu.
Wszystko było naprawdę wyśmienite. Porcje może nie wyglądają na wielkie, ale najedliśmy się do syta.
Po godzinie dwudziestej trzeciej wybraliśmy się do miasta zaopatrzeni oczywiście w szampana, a ja dodatkowo w statyw (prezent gwiazdkowy od Córci:)), aby móc uwiecznić kanaryjskie sztuczne ognie i nas wszystkich razem:)
Szukaliśmy miejsca na naszą sylwestrową biesiadę i znaleźliśmy piękne miejsce nad oceanem w towarzystwie przecudnych palm. O północy wystrzelił szampan i tak powitaliśmy Nowy Rok 2014 na plaży. Wrażenie niesamowite:) Podoba Wam się nasza sala balowa?:)
Ulicami spacerowało trochę podchmielonych osób, ale wszystko odbywało się bardzo kulturalnie i nie było żadnych ekscesów z tym związanych. Wierzyć mi się nie chciało, że to naprawdę Nowy Rok:)
Powiem szczerze, że sztuczne ognie nie powalały. W Polsce jednak są ładniejsze i na pewno jest ich znacznie więcej. Coś jednak udało się uwiecznić na fotkach.
Jeśli ktoś ma podobne podejście do imprez sylwestrowych to polecam taką formę "balowania":) Szum oceanu, plaża i kiwające się na wietrze palmy. Tak mogłabym zawsze witać Nowy Rok i to bez jakiegokolwiek przygnębienia:)
Zazdroszczę mimo, iż było to w poprzednim roku. Magiczna wyspa z niepowtarzalnym klimatem. Mogłabym tam spędzić każdą porę w ciągu roku.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%:)
UsuńNie za zimno na kanarach w zimie?:) wybieram sie w lutym :)
OdpowiedzUsuńPodobno najchłodniej jest w grudniu i styczniu, a my mieliśmy codziennie powyżej 25 stopni:)
Usuń