czwartek, 9 stycznia 2014

PUERTO DEL CARMEN - Hotel Lanzarote Village



 

Hotel Lanzarote Village, który wybraliśmy na te zimowe wakacje znajduje się w miejscowości Puerto del Carmen. Mieliśmy zarezerwowane trzy pokoje dwuosobowe i dzięki miłej pani w recepcji dostaliśmy je blisko siebie. 

Hotel położony jest tuż przy oceanie ( przejście przez ulicę), a pobliska plaża z ciemnym piaskiem jest  ogromna. Do najbliższych sklepów i restauracji też jest stosunkowo niedaleko. Jedynie do centrum miejscowości czeka nas dłuższy spacer bo ok 2 km. Spacery jednak jak wiadomo są wskazane:) My w jedną stronę jechaliśmy taksówką, koszt niewielki bo ok 5 euro. Bilet autobusowy to 1 euro/os. Braliśmy, więc taksówkę sześcioosobową i wychodziło nam tyle co za bilety autobusowe. Do centrum jeździ autobus nr 3, z lotniska do Puerto del Carmen autobus nr 161. Za taksówkę na lotnisko zapłacimy ok 12 euro.



Ponieważ  nasz pobyt przypadał na okres świąteczny w hotelu nie brakowało tematycznych dekoracji.


Mimo, że oglądaliśmy nasz hotel przed wyjazdem na stronie Itaki i na wielu innych stronach internetowych, nie zauważyliśmy jego wielkiej zalety. Otóż wejścia do pokoi były na zewnątrz, także bardziej przypominało to apartamenty. Miało to niewątpliwie swój urok, zwłaszcza przy tak słonecznej pogodzie. Rośliny posadzone na terenie hotelu były piękne, zadbane i dosyć egzotyczne. Oczywiście regularnie podlewane, przycinane i pielęgnowane. Kiedyś nawet widzieliśmy jak pan z obsługi miotełką wyrównywał ziemię wśród roślin. Myślę, że zdjęcia bardziej oddadzą to o czym piszę:)


Miejsce zbiórek naszej Szóstki - "przy schodkach":)


Wejście do pokoju naszych Dziewczyn:)


Rozmiar basenu był wystarczający żeby swobodnie popływać. Być może latem wygląda to gorzej. Woda przy wejściu wprawiała w lekkie drżenie, ale kiedy już się weszło, pływanie było prawdziwą przyjemnością.
Leżaki - i tu zaczynają się "schody", jak zawsze w hotelach. Zaobrączkowani na cały pobyt plastikowymi bransoletkami "turyści all inclusive" nieustannie okupują miejsca, roszcząc sobie prawo do danego leżaka na cały pobyt. Sposób znany od lat, to zostawienie ręcznika na leżaku nawet na noc. Dla tych, którzy od czasu do czasu chcą położyć się przy basenie, a nie na nim prawie zamieszkać, zdobycie miejsca graniczy prawie z cudem. Pewnie się narażę niektórym, ale nie rozumiem pokonywania tylu kilometrów tylko po to, żeby przez cały czas jeść i leżeć na leżaku. No ale cóż, każdy spędza wakacje jak chce. Dodatkowo denerwujące jest ignorowanie przez ludzi tego czego na basenie robić nie wolno, czyli zakaz materaców i tym podobnych w wodzie oraz okupowanie przez dzieci jacuzzi dostępnego od lat szesnastu. Dorosły nie ma szans tam wejść. Cóż może zrobić obsługa hotelowa skoro klient nasz pan. Szkoda, że niektórzy myślą, że tylko oni zapłacili za swoje wakacje. No i dla dobrego wakacyjnego nastroju należy to po prostu o...,bowiem basen nie jest najważniejszą atrakcją, a popływać i tak można.


Basen wieczorem


Pokoje w hotelu są naprawdę duże, przestronne, zadbane i czyste. Spokojnie mogłyby tam mieszkać nawet cztery osoby. Ręczniki zmieniane są według naszego uznania, jeśli ktoś chce to nawet codziennie, pościel raz w tygodniu. Wszystko jest naprawdę w porządku. Mogę również uspokoić tych, którzy obawiają się insektów. Wyjeżdżając miałam wielka obawę, że spotkam tu karaluchy...brrr. Tak piszą ludzie w internecie, mówią nawet o tym w niektórych biurach podróży. Nie jest to kwestia brudu, a po prostu specyfiki Wysp Kanaryjskich. Pasuje karaluchom ten klimat. Jednakże mogę uspokoić tych, którzy chcą lecieć na Lanzarote, ponieważ podczas dwutygodniowego pobytu na wyspie, osobiście nie widziałam nigdzie ani jednego karalucha. I całe szczęście!:) Dla bardziej zapobiegliwych polecam zabranie ze sobą liści laurowych, podobno te paskudztwa tego nie znoszą.


Balkony są różnej wielkości, my akurat mieliśmy najmniejszy balkon z trzech pokoi, które dostaliśmy, ale i tak spokojnie można było tam posiedzieć. Największy trafił się Szwagrostwu i trochę mniejszy od ich balkonu, a większy od naszego miały Dziewczyny, wszak wywalczyły sobie osobny pokój:)
Nasz balkon wyglądał tak.


A widok z balkonu mieliśmy taki:)


Hotel dysponuje również kortem tenisowym, z którego skorzystaliśmy. Koszt to 10 euro za kort za godzinę i 2 euro za wypożyczenie rakiety.
Oczywiście są również animacje dla dzieci i dorosłych. Wieczorami można przy muzyce posiedzieć w barze.
Ponadto hotel oferuje tenis stoły, bilard, bule, siłownię i saunę.


Restauracja hotelowa zawsze przygotowana była na czas, a kelnerzy i kelnerki to naprawdę przemili ludzie. Spotkaliśmy tu nawet Polkę:)


Zjeść można też było na zewnątrz z widokiem na basen.


My mieliśmy wyżywienie HB czyli śniadania i obiadokolacje. Bufet był tak bogaty, że często od śniadania do wieczora byliśmy tylko na lekkiej przegryzce. 
Poranny posiłek serwowany był w godzinach od 7.30 do 10.30 i wyglądał mniej więcej tak jak na zdjęciach poniżej. Do tego oczywiście soki, herbata, gorąca czekolada i różne kawy, które mogliśmy brać do woli z automatów. Ponadto na miejscu przy gościach smażone były omlety, naleśniki i jajka sadzone.


Kolacja podawana w godzinach od 18.30 do 21.00 była równie obfita jak śniadania. Bufet ciepły i zimny, do tego kucharze na bieżąco smażyli przy nas mięsa i ryby. Oczywiście były również owoce, lody i ciasta. Te ostatnie akurat niezbyt smaczne, ale jakie ciasta są w stanie dorównać naszym polskim?:)
Wszystko oczywiście na bieżąco było uzupełniane, także niczego nie brakowało.


Trzeba przyznać, że Hiszpanie po prostu dobrze karmią:) Wieczory były tematyczne. Była kuchnia włoska:), meksykańska, chińska i kanaryjska.

Wszystkim nam bardzo podobał się pobyt w hotelu Lanzarote Village i jesteśmy naprawdę zadowoleni.
Myślę, że każdemu by się tu spodobało, także szczerze polecam:)

2 komentarze:

  1. POTWIERDZAM III/2016

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, to miłe, komuś ta informacja, że hotel nadal jest ok może bardzo się przydać:)

      Usuń