Nadszedł koniec tygodniowego pobytu we Włoszech. Wyjechaliśmy o godzinie siódmej rano. Zapowiadał się ciepły i słoneczny dzień. Nic nie wskazywało na specjalne zmiany pogodowe. A jednak....
A co mogło nas spotkać w drodze?:)
Deszcz i burza. Zrobiło się ciemno i groźnie, przez co nasz nastrój jeszcze bardziej się pogorszył.
Od deszczu i błyskawic chroniły nas tylko co jakiś czas tunele.
Droga powrotna mimo niesprzyjającej pogody przebiegała o wiele lepiej niż ta do Bibione. Byliśmy po całej przespanej nocy i jechaliśmy w dzień. Tyle samo kilometrów, ta sama trasa, a jednak zupełnie inne odczucia.
Cały czas jechaliśmy w chmurach, które leniwie snuły się po górach. Straciliśmy nadzieję, że ujrzymy słońce. Było nam smutno, że to już koniec wakacji, a pogoda jeszcze to potęgowała.
Drogę z Bibione do Wrocławia pokonaliśmy w czternaście godzin, czyli o trzy godziny krócej niż jadąc do Włoch. Czysty przykład na to co znaczy przespana noc.
Im bliżej Polski tym ładniejsza robiła się pogoda. Może to dla nas na pocieszenie. Ciężko wrócić do rzeczywistości, a zawsze podwójnie ciężko kiedy wraca się z Italii.
Kończąc naszą podróż mogliśmy w lusterkach podziwiać zachodzące słońce, co niewątpliwie było miłą odmianą po całym dniu kapryśnej i pochmurnej aury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz