W końcu zaczęły się nasze wakacje we Włoszech w Toskanii. Naszą bazą wypadową na dwa tygodnie było Montecatini Terme, a nasz hotel to Arnolfo, prowadzony przez włoską rodzinę.
Oto recepcja, w której codziennie słyszeliśmy "Ciao" lub "Hello" na dzień dobry od właściciela, przesympatycznego Seniora Riccardo i jego rodziny( przemiłej żony, dwóch synów i ich rodzin). Mieszkał z nimi również ich psiak, rudy Cocker Spaniel( kiedyś też takiego miałam), ale nie bardzo lubili się z Leonem. W końcu on był na swoim, a Leon uważa, że jeśli jest gdzieś z nami to on tam rządzi😂
Czasami po hotelu jeździł na hulajnodze wnuk właściciela, innym razem odbijał sobie piłkę, typowo włoska rodzinna atmosfera. Byłam już w różnych hotelach, ale tak cudownych właścicieli i obsługi jeszcze nie spotkałam. Senior Riccardo był pomocny w każdej kwestii, nawet przy rzeczy tak banalnej jak wysyłanie widokówek do Polski. Kiedy zostawiliśmy kartki na recepcji okazało się, że w sklepie z pamiątkami( nie Włoch) sprzedał nam złe znaczki, mimo, że dokładnie powiedziałam o jakie chodzi. Senior Riccardo dokupił nam odpowiednie i wysłał.
Rezerwację robiliśmy bezpośrednio w hotelu Arnolfo i już przy załatwianiu formalności czuło się, że to miejsce ma coś w sobie. Jeśli szukacie takiej typowej włoskiej, rodzinnej atmosfery to polecam go Wam z całego serca.
Sam hotel utrzymany był w typowym włoskim designie, który nie jest bliski mojemu sercu, ale ma w sobie to ciepło, które mają ludzie tutaj mieszkający.
Przez te białe drzwi wchodziło się na przepiękne patio, z którego wejście do domu i biura mieli gospodarze. Ponieważ byliśmy z pieskiem, nie mogliśmy jeść śniadań w sali restauracyjnej, więc jadaliśmy właśnie tutaj i byliśmy tam zupełnie sami w ciszy i spokoju. Na początku przez jakieś dwa dni sami przynosiliśmy sobie tutaj kawę i talerzyki. Jednak kiedy tylko właścicielka się zorientowała, na drugi dzień czekała już na nas zastawa śniadaniowa, a kawę podawano nam z ekspresu. My tylko na zmianę szliśmy po nasze śniadanko. No i dzięki temu mieliśmy smaczniejszą kawę, bo świeżo mieloną.
Zobaczcie jak tu uroczo💚💛
Tutaj znajdowała się sala restauracyjna, na którą wchodziło się w maseczkach. Panie, które podawały wybrane produkty stały za szybą, także szwedzki stół był niestety niemożliwy ze względu na pandemię.
Nasze pokoje: pierwszy od lewej Szwagrostwa, drugi nasz i Leosia, a trzeci naszych Dziewczyn.
Zobaczcie na ten kącik czyż nie jest uroczy, no i te cudne okiennice.
Taki widok mieliśmy z balkonów. Nie baseny i morze tylko prawdziwy włoski obrazek, chociaż nie twierdzę, że morze to zły pomysł bo je uwielbiam. Jednak chciałam chociaż raz tak sobie pomieszkać patrząc na życie miejscowych. Nie są to wymuskane, katalogowe obrazki, ale prawdziwe życie.
Taki widoczek przy zachodzącym słońcu.
Balkon był niewielki, ale można było sobie tam spokojnie usiąść, poczytać książkę, a Leone ( jak mówiły do Leosia Panie z obsługi) mógł patrzeć co dzieje się dookoła.
Leoś oczywiście miał swoje legowisko, ale on śpi w tak różnych miejscach, że postanowiłam Wam zafundować serię zdjęć 😄
Na łożku:)
Pod łóżkiem:)
Wokół krzesła:)))
Koty, które walczyły o swoje terytorium, dostarczały Leonowi dodatkowych atrakcji, podczas pobytu na balkonie.
Codziennie rano wychodziłam z Leosiem na spacer na skwerek znajdujący się naprzeciwko naszego hotelu. Uwielbiałam te spacery w ciszy, wśród włoskiej zieleni i architektury. Spacerując obserwowałam starszego pana, który siadał rano na swoim balkonie, czasem towarzyszył mu psiak, który nieustannie denerwował się na Leona, w końcu obcy na jego dzielni, to miał prawo😉
To mój ulubiony domek.
Sąsiadka starszego pana mieszkająca piętro niżej pośpiesznie podlewała kwiaty, zupełnie nie patrząc na to, że przy okazji oblewa podłogę. Trochę to przypominało nalewanie szampana do kieliszków jednym ciągłym ruchem. Czasami spotykałam też panią paląca papierosa i przechadzającą się ze swoim psiakiem w tę i z powrotem oraz nielicznych Włochów podążających w sobie tylko znanym celu. Lubiłam te spacery, było tak cichutko, włosko i przyjemnie.
Wokół skweru wiele hoteli było pozamykanych, smutny pandemiczny obraz. Jednak w drugim tygodniu naszego pobytu dwa, czy trzy hotele zaczęły się szykować na sezon włoski, czyli ich sierpniowe wakacje.
Montecatini Terme to miasto sanatoryjno-letniskowe. Pełna nazwa naszego hotelu to
Hotel Arnolfo & Aqua Laetitia Spa & Beauty.
Wystarczy jednak, że na booking.com wpiszecie Hotel Arnolfo, a będziecie mogli go sobie obejrzeć.
Znajdziecie tam taką oto notkę odnośnie hotelu Arnolfo:
"W nowoczesnym centrum odnowy biologicznej znajduje się łaźnia turecka, sauna, jak również wanna z hydromasażem i 7 biczami wodnymi. Do dyspozycji Gości są także prysznice sensoryczne oraz strefa relaksacyjna. Ofertę hotelu uzupełniają zabiegi kosmetyczne"
Jeśli, więc macie ochotę na odnowę biologiczną i relaks to proszę bardzo, znajdzie tam także i to:)
Urocze włoskie klimaty, zwyczajne i niewymuskane.
OdpowiedzUsuńPozdrowienie dla najmniejszego turysty - Leosia:)))
Super wpis. Przepiękne miejsce
OdpowiedzUsuń