sobota, 14 września 2013

POSITANO



Do Positano pragnęłam pojechać tak bardzo jak kiedyś do Toskanii. Cieszę się, że udało się zrealizować kolejne marzenie:) Pierwszy raz natknęłam się na to miasteczko w filmie pt: "Tylko Ty", który po raz pierwszy oglądałam na początku lat dziewięćdziesiątych i była to miłość od pierwszego wejrzenia :). Tutaj nakręcono też kilka scen do znanej ekranizacji "Pod słońcem Toskanii".



Postanowiliśmy w tym roku skorzystać z komunikacji publicznej i udać się do Positano autobusem.
Na wielu forach znajduje się informacja, że bilety można kupić w Tabacchi. Jednak wchodząc do pierwszego z nich, pani w szybkim tempie poinformowała mnie że w Tabacchi biletów nie sprzedaje się. Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz w innym tego typu punkcie i udało się, ale łatwiej można je nabyć w barach, w Maiori np w Barze Mediterraneum, a najprościej w automacie na przystanku:) Bilety są czasowe, w zależności jakie mamy plany możemy je dostosować do naszych potrzeb. My zdecydowaliśmy się na 24 godzinne za 7,60 euro od osoby.


Udaliśmy się na przystanek, aby poczekać na Sita bus, który przyjechał oczywiście nie według rozkładu. Nie spóźnił się jednak tylko przyjechał za wcześnie;) Pełna obaw wsiadłam do niego, woląc jednak tę drogę pokonać większym środkiem transportu, który zdecydowanie ma większe poważanie na tych krętych drogach niż auto osobowe. Zajęliśmy miejsca od strony skał, bo nie jestem pewna czy przeżyłabym tę podróż pierwszy raz siedząc od strony morza:)


No i zaczęła się jazda szalonym autobusem. Bliskość skał i gałęzi przy oknie lekko mnie przerażała, ale nie bardziej niż pędzący i trąbiący na każdym zakręcie autobus. Swoją drogą nie bez powodu kierowcy autobusów nazywani są wirtuozami kierownicy, bowiem jeżdżenie po tych niewątpliwie przepięknych widokowo trasach jest szalenie trudne.
Wysiedliśmy w Amalfi żeby tam przesiąść się na drugi autobus, ponieważ nie ma bezpośredniego połączenia Maiori-Positano. Stała ich cała masa, jeden obok drugiego, żadnego przystanku, żadnego rozkładu. Spytałam, więc kierowcy, który autobus jedzie do Positano. Pan odpowiedział mi w takim tempie, że wychwyciłam może dwa znane mi włoskie słowa. Poszłam, więc do następnego kierowcy i znowu zadałam to samo pytanie. Na szczęście ten odpowiedział mi znacznie wolniej, informując, że to autobus jadący do Sorrento. Wsiedliśmy, więc do następnego szalonego autobusu i pojechaliśmy do Positano:)
Kiedy wysiedliśmy na miejscu i po kilku krokach ukazał się naszym oczom obraz, o którym marzyłam tyle lat, nie do końca wierzyłam, że patrzę na to naprawdę.

 
Positano jest małym, uroczym, kolorowym miasteczkiem.
Leży na zboczu wzgórza Monte Latta. To perełka Wybrzeża Amalfi. Positano idzie w parze z Portofino jako ulubiony kurort bogaczy z całego świata. Malownicze widoki zachwycą każdego śmiertelnika.
Miasteczko to jest często postrzegane jako jedno z najbardziej romantycznych miejsc na świecie i cieszy się dużym powodzeniem wśród nowożeńców.

 

Uliczki i zaułki usiane są kwiatami co tworzy niepowtarzalny urok tego miejsca, zwłaszcza kiedy tłem dla tych kwiatów jest morze i niebo.


Na tle kolorowych, kaskadowo ułożonych domów, od razu przyciąga uwagę kościół Santa Maria Assunta wybudowany w XIII wieku, z przepiękną i charakterystyczną dla tego regionu kopułą z ceramicznych płytek.


Na ołtarzu możemy zobaczyć bizantyjski portret Madonny z Dzieciątkiem, który owiany jest legendą, iż został wyrzucony na tutejszy brzeg w czasie sztormu.


Positano utrzymuje się głównie z turystyki i produkcji lokalnego alkoholu Limoncello.


Miejscowość znana też jest z luksusowych hoteli i butików, a wszystko to znajduje się  przy cudnych wąskich, kolorowych ulicach i uliczkach. Można tu też zrelaksować się na  plaży, licząc na to, że spotka się kogoś sławnego, bowiem gwiazdy kina i muzyki bardzo upodobały sobie Positano.


Positano to nie tylko luksus hoteli i drogich butików. To także małe sklepiki ze starzyzną i ceramiką oraz uczta dla podniebienia:)


Właśnie szukając coś dla podniebienia, ale raczej mokrego niż treściwego:) wszak w takim upale głód raczej dokucza rzadko, natknęliśmy się no coś totalnie prostego, ale głęboko zapadającego w pamięć, przynajmniej moją;)
Otóż tym darem dla naszych spragnionych organizmów był kubeczek z pokruszonym lodem i sokiem z cudownych regionalnych cytryn. Smakowało mi to tak bardzo, że dokupiłam drugi kubeczek.


W końcu po pokonaniu dziesiątek schodów i uliczek udało nam się zejść na dół, mogliśmy obserwować nie tylko leniwie wygrzewających się turystów i kołyszące się łodzie, ale również starodawne wieże, kiedyś używane w celach obronnych i chroniące miasto przed atakami piratów.


Kiedy z powrotem wdrapaliśmy się na górę, a wszystko odbywało się w trochę wolniejszym tempie niż zwykle, bo moja dolna kończyna rządziła się własnymi prawami:), jeszcze raz napawaliśmy się cudownym widokiem na Positano


Chociaż nie da się na zapas nasycić wzroku takim widokiem to we mnie pozostanie on na zawsze.
Bóg chyba zaczynał tworzyć świat od wybrzeża Amalfi i malował ten region z wielkim zapałem:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz