poniedziałek, 20 lutego 2012

CECINA MARE lub MARINA DI CECINA



Na drugi dzień po śniadanku i kawce wybraliśmy się na plażę. 
Miałam wrażenie, że piasek jest ciemniejszy niż zwykle, a plaża jednak trochę węższa. Poza weekendem kiedy przyjeżdża tu dużo Włochów i tak nie ma nigdy tłoku, więc to nie problem. A w czasie weekendu można przyjść po trzynastej, kiedy to Włosi zbierają się na swoją świętą sjestę:) Można od nich dosłownie nastawiać zegarek:)

Wieczorkiem postanowiliśmy pójść do Ceciny na spacer. 
Córka z mężem do  "Pana Turka" na kebaba, ja oczywiście na lody. 
Rok wcześniej odkryliśmy, że do pewnej " kebabowni" bez przerwy są kolejki. Z czystej ciekawości postanowiliśmy sprawdzić czy rzeczywiście jedzenie tam jest takie smaczne, bo kupowali tam i Włosi, a to już o czymś świadczy. Prowadziło ten interes dwóch Turków. I mogę tu jeszcze dodać, dwóch bardzo szczerych Turków, bo tyle, ile mięsa dawali do środka swoich potraw, nie wiedziałam jeszcze nigdy:) Czasami, więc w przerwie od włoskich specjałów chodziliśmy do " Pana Turka". Wielbicielką tej "kebabowni" była moja córka:) 
Wyjeżdżając w zeszłym roku, zastanawialiśmy się co zmieni się w Cecinie. I owszem nastąpiła zmiana.
Na głównym deptaku wymieniona została płytka chodnikowa, lampy i posadzono palmy.


Na zdjęciu widoczna jest również restauracja, w której podają bardzo smaczną pizzę. W końcu udało mi się taką znaleźć:)
Spacerkiem doszliśmy do naszego placu i okazało się, że apartamentowiec ma dodatkowe piętro:)
I znowu siadamy na ławeczce, patrzymy na spacerujących ludzi, chłoniemy atmosferę tego miasteczka i cieszymy się z tych dwóch tygodni, które mamy przed sobą:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz