Wierzyć się nie chce, że oto nasza mała Córeczka 18 lutego skończyła 18 lat. Niewiarygodne jak ten czas szybko leci. Pamiętam jak właśnie koło Koloseum 5-cio letnia Karolina idzie taka naburmuszona, bo zabrali ją na głupią wycieczkę do Rzymu:) To był nasz pierwszy wyjazd do stolicy Italii, zwiedzanej jeszcze z wycieczką fakultatywną. Swoją drogą nie wiem jak to małe dziecko wytrzymywało to tempo zwiedzania dodatkowo jeszcze w wielkim upale. Półtora roku temu nastawienie Karoliny do zwiedzania Rzymu było już oczywiście zupełnie inne, ale męczący upał i tak dawał nam się we znaki. Jeden dzień na Rzym to naprawdę strasznie mało, więc każdy stara się pójść szlakiem największych zabytków i kiedy na końcu dochodzi się do Koloseum człowiek jest już tak padnięty, że sił na prawdziwy zachwyt nie starcza. Dzięki pomysłowi Karoli, aby obchodzić 18-tkę w Rzymie mieliśmy trzy pełne dni na życie w tym mieście i chłonięcie jego atmosfery.
Rano po obfitym śniadaniu i pysznym cappuccino, wyściskaliśmy nasze Dorosłe Dziecko i wręczyliśmy jej prezent. Nasza Karola lubi celebrować urodziny, więc prezent podzieliła na dwie części. Najpierw zajęła się tą bardziej sentymentalną częścią czyli kartką i pamiętnikiem, który prowadziłam od chwili kiedy Karolina dała znać, że czas już się "usamodzielnić" i zobaczyć światło dzienne, do ukończenia przez Nią dwóch lat. Nie myślałam, że sprawię Jej tym aż tyle radości:) Drugą część prezentu, powiedzmy tę bardziej materialną zostawiła sobie dopiero na późny wieczór, to się nazywa cierpliwość, ja bym chyba tak nie potrafiła;)
Po przeczytaniu paru wpisów w pamiętniku, ruszyliśmy w stronę Dworca Termini, na stację metra. Kupiliśmy trzydniowe bilety, które idealnie nam pasowały. Cena takiego biletu to 18 euro/os.
W Rzymie przy każdym wejściu na stację trzeba bilet zeskanować, aby otworzyła się bramka. Stacja Termini to chyba jedna z największych stacji w Rzymie.
Trzeba zaznaczyć tutaj, że nie tylko Paryż jest czujnie strzeżony. W Rzymie na każdej stacji jest wojsko z bronią i policja. Zresztą w całym mieście widać mundurowych, zwłaszcza przy najczęściej odwiedzanych zabytkach, a tych w Rzymie nie brakuje. Śmialiśmy się, bo biedni żołnierze nie tylko dbają o bezpieczeństwo, ale służą też za informację turystyczną, zwłaszcza ci co pilnują metra. Karolina śmiała się, że pewnie wysyłają tu niektórych za karę;) Oni jednak naprawdę z uśmiechem cierpliwie wszystkim odpowiadają. Włosi lubią rozmawiać, więc każda okazja na pogaduchy jest dobra.
Wysiedliśmy na stacji Barberini i poszliśmy na spacer od strony Rzymu, której nigdy nie widzieliśmy. W końcu nieśpiesznie podziwialiśmy Palatyn, delektując się cudowną słoneczną pogodą.
Być w Rzymie i nie zobaczyć Ust Prawdy? Zawsze mi tego brakowało, bo nigdy nie było na to czasu. Teraz czas był i nie chcieliśmy tego odpuścić. Oczywiście trafiliśmy na kolejkę, którą w większości tworzyła japońska wycieczka. Nie trwało to jednak długo, mimo tego, iż każdy pstrykał po kilka zdjęć. Niech Was nie zraża, więc informacja na karteczce, że można zrobić jedno zdjęcie na osobę, pilnujący zabytku Włosi mają pełne zrozumienie dla pstrykających turystów.
Bocca della Venita najbardziej sławne stały się dzięki filmowi Rzymskie wakacje. Tam jednak dłoń zostaje odgryziona, oczywiście dla żartu. Legenda jednak głosi, że średniowieczni duchowni umieszczali wewnątrz rzeźby skorpiony, które kłuły kłamców, słyszałam też o wężu. Tak czy owak lepiej mówić prawdę;)
Bocca della Venita najbardziej sławne stały się dzięki filmowi Rzymskie wakacje. Tam jednak dłoń zostaje odgryziona, oczywiście dla żartu. Legenda jednak głosi, że średniowieczni duchowni umieszczali wewnątrz rzeźby skorpiony, które kłuły kłamców, słyszałam też o wężu. Tak czy owak lepiej mówić prawdę;)
No właśnie, a mamusia mówiła, że kłamać nie wolno;)
Po sesji zdjęciowej weszliśmy do środka świątyni, bowiem Usta Prawdy znajdują się obok wejścia do kościoła Santa Maria in Cosmedin.
W środku znajduje się czaszka św Walentego.
Następnie postanowiliśmy zwiedzić kryptę Hadriana. Przemiły pan, który nas tam wpuścił poinformował nas, że jest to bardzo ważne archeologiczne odkrycie. Oczywiście najpierw spytał nas: Italia?, nie? Spagna?:) Nie? " Odpowiedzieliśmy, że Polonia." Polonia? Ach dzień dobry, proszę, dziękuję" padła seria słów w naszym języku:)
Jedna z piękniejszych dzwonnic w Rzymie.
Robiło się coraz cieplej i było tak cudownie, że wierzyć się nie chciało, że mamy luty.
W stronę Koloseum ruszyliśmy od innej strony niż zwykle i po raz pierwszy udało nam się je obejść dookoła.
Pierwszy raz widziałam dobudowaną część Koloseum i powiem szczerze, ze zupełnie mi się to nie podoba.
Za to odkrywanie tego zbytku z różnych stron to prawdziwa przyjemność.
Naprzeciwko Koloseum znajduje się ładny park, usiedliśmy, więc na ławeczce z takim oto widokiem. Na naszych twarzach malowało się prawdziwe szczęście. Zrobiło się tak ciepło, że spokojnie można było siedzieć w krótkim rękawie, słońce w Rzymie grzeje już naprawdę bardzo wiosennie.
Po wylegiwaniu się na ławeczce, ogrzani słońcem poszliśmy pod najbardziej obleganą część Koloseum czyli koło Łuku Konstantyna.
A to niedaleki Łuk Tytusa, jak widać turystów nie brakuje.
Fotka z mamusią w takim miejscu obowiązkowa;)
Dzięki pomocy mojej koleżanki Marty, której jeszcze raz serdecznie dziękuję:) udało mi się zarezerwować restaurację niedaleko Koloseum, gdzie mieliśmy zjeść urodzinowy obiad. Karolina bardzo lubi restauracje z piwnicznym klimatem, więc wiedzieliśmy, że ta na pewno jej się spodoba.
Zaczęliśmy od antipasti i białego wina i było to cudowne doświadczenie. Na tym talerzu jest bakłażan zapiekany w serku, ostry ser, szynka, coś w rodzaju omleta, jabłka, pomarańcza i coś co podbiło moje kubki smakowe czyli to co przypomina babeczkę, ale nią nie jest. Był to grzybowy przysmak o konsystencji puddingu. Zagryzane owocami smakowało wyśmienicie.
Tak naprawdę mogłam na tym poprzestać, ale nie wypada we Włoszech tak zgrzeszyć. Zamówiłam, więc jako zdeklarowany makaroniarz spaghetti carbonara. Była pyszna, ale nie dałam rady już jej do końca pochłonąć mimo winnego wspomagania;) Moja Rodzina poszła w mięsiwa.
Niespodzianką dla Karoli miał być torcik. Ustaliliśmy, że ma to być coś małego, bo kto po obiedzie jest w stanie zjeść jeszcze tort. Torcikiem okazał się właściwie deser, który był cudownie lekki i pyszny. Po obiedzie wręczyłam panu w ukryciu świeczki i czekałam z aparatem. Nagle rozległa się muzyka Happy Birthday, pani maszerowała z torcikiem z zapalonymi świeczkami, a siedzący obok Włosi klaskali i wtórowali muzyce. Było to bardzo sympatyczne i niezwykle wzruszające:)
Przy płaceniu rachunku okazało się, że torcik Karola dostała od restauracji, bardzo miły gest. I jak ich nie lubić?:)
Urodzinowy obiad był bardzo udany, przesiedzieliśmy tam dwie godziny i był to naprawdę miło spędzony czas. Jeśli będzie niedaleko polecam Wam Le Terme del Colosseo.
A to uliczka, przy której mieści się restauracja. Jak widać do Koloseum jest bliziutko.
Po obiedzie pojechaliśmy na chwilę do hotelu i ruszyliśmy na odkrywanie Rzymu w ciemnościach, którego w takiej scenerii nigdy nie widzieliśmy.
Karola bardzo chciała zobaczyć wieczorem Fontannę di Trevi - mówisz
masz;) Kiedy byliśmy w Rzymie pierwszy raz Karolina miała pięć lat,
także nie wiele pamiętała, a półtora roku temu fontanna była
zasłonięta, więc tym bardziej czekała na chwilę, aby ją w końcu
zobaczyć.
No i jak wszyscy była zachwycona:)
Zmęczeni po dniu pełnym wrażeń pojechaliśmy do hotelu i poszliśmy na urodzinowego drinka. Po kolejnym toaście wróciliśmy do pokoju, a Karola w końcu dokończyła rozpakowywanie prezentu:)
Dla nas najpiękniejszym prezentem były Jej słowa :" to moje najpiękniejsze urodziny":)
Zrobiliście córce wspaniałe urodziny. Myślę, że wszyscy byli zadowoleni. Rzym jest piękny. Ja tam była 5 dni i chętnie bym wróciła. Też mi się nie podoba dobudowana część Koloseum. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo nam się ten wyjazd podobał i wracamy do niego z rozrzewnieniem. Cieszę się, że Karolina będzie miała takie wspomnienia z 18 urodzin. My też chętnie wrócilibyśmy do Rzymu już teraz:)
UsuńPozdrawiam:)
Fantastyczny wpis, cudowne urodziny, każdy chyba by takie chciał :) Rzym nocą jest piękny, magiczny i widać to po zdjęciach. Ja w Rzymie się zaręczyłam i zawsze wracam tam pełna pozytywnych emocji. Relikwie Św. Walentego są też w Terni - Umbria. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńOch zaręczyny w Rzymie to piękne wspomnienia, wydaje mi się, że jeśli chodzi o miłość nie ma lepszego kraju niż Italia:) Amore!;)
UsuńPozdrawiam i zapraszam serdecznie
Cudowny i bardzo ciepły wpis. Podczas czytania o tym, jak kelnerka weszła z tortem przy akompaniamencie Happy Birthday to nawet i ja się wzruszyłam. Więc co dopiero Wy i Karola. To był niezapomniany dzień dla Was wszystkich, i na dodatek w tak cudownym mieście. Super. A tak poza tym to wszyscy wyglądacie jak rodzeństwo, tyle Ci powiem :). A pomysł z tym pamiętnikiem zgapię jak już się potomstwa dorobię. Ciekawa jestem czy zaglądałaś do niego od czasu do czasu? I gdzie go ukryłaś, że Karola nie znalazła? I czy nie kusiło Cię czasem żeby go Jej prędzej dać? Więcej pytań nie mam :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOjej jak to miło usłyszeć- rodzeństwo;)))Dzięki Kochana jak dobrze to działa na rodziców pełnoletniej córki:)
UsuńPowiem Ci, że jak Karola skończyła właśnie dwa latka to poszłam do pracy i nie miałam już czasu na pisanie, a teraz trochę żałuję, że nie poprowadziłam tego dalej. No, ale dwa latka kiedy najwięcej się dzieje są uwiecznione:) Schowałam pamiętnik w pudełku z innymi pamiątkami i jak Karola podrosła zaczęła szperać w naszych wspomnieniach i nagle ja zobaczyłam ten zeszyt. Jakoś zdołałam go zabrać żeby nie zauważyła i schowałam w inne miejsce. Nie kusiło mnie, bo opisałam tam również poród (28,5 godziny):), wiec wiedziałam, że musi do tego dorosnąć. Przeczytałam pamiętnik dopiero trzy dni przed wyjazdem i to było niesamowite. O wielu rzeczach już zapomniałam, zakręciła mi się łezka ze wzruszenia i uśmiałam się do łez:) Zapisywałam też Karoli słowa - to dopiero był ubaw:)
Kiedy zobaczyłam jak wiele to dla Niej znaczy, podziękowałam sama sobie za ten pomysł, także Kochana polecam Ci go również:) Pozdrawiam cieplutko:)
Lepszych urodzin nie można sobie wymarzyć.:)
OdpowiedzUsuńA ty Beato wyglądasz nie na mamę, a na siostrę Karoliny.
Ja chcę do Rzymuuuu....
Ja też chcę....:)
UsuńDziękuję Inka, to bardzo miłe nawet jeśli wygląda się na duuuuużo starszą siostrę;)
Pozdrawiam:)
Ależ piękna dziewczyna , ups kobieta ta twoja córka !
OdpowiedzUsuńNajlepszego raz jeszcze !!!
Jako nastolatka marzyłam o Rzymie , teraz mnie do niego mniej ciągnie ... Ale moze zaciągnie kiedyś w końcu !
Dziękuję bardzo w imieniu swoim i Karoli:)
UsuńJa mogłabym mieszkać w Rzymie, zresztą cała nasza trójka po ostatnim wyjeździe doszła do takiego wniosku. Rzym bez upału i pośpiechu ma zupełnie inny wymiar, także polecam:)
Fajnie, że Koloseum i fontanna di Trevi nie były zasłonięte rusztowaniem. My chyba mieliśmy pecha, wszędzie były rusztowania. Jedno jest pewne musimy wrócić do Rzymu na dłużej, żeby bez pospiechu zwiedzić wieczne miasto. To musiał być pełen wrażeń i wzruszeń wyjazd, a Karolina ma zapewne worek pięknych wspomnień :) Wejście w dorosłość już zawsze będzie się jej kojarzyć z Rzymem. Piękny prezent! Pozdrawiamy! Ps. Wyglądacie bardziej jak siostry niż mama z córka. :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie:)
UsuńPółtora roku temu też Fontanna di Trevi była zasłonięta, więc tym bardziej była to miła niespodzianka. Koloseum ma rusztowania nadal, ale już w niewielkim stopniu.
Cieszę się, że wszystko nam się udało i, że te wspomnienia zostaną Karoli na całe życie:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Cudownie!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! :)
Dziękuję bardzo:)
UsuńRzym jest niezwykle klimatyczny, więc wspomnienia na długo pozostaną.
Pięknie! Bardzo chciałabym się tam wybrać.
OdpowiedzUsuńPolecam z całego serca, bo jest to miejsce niezwykłe, zwłaszcza kiedy nie trzeba się spieszyć.
UsuńNajlepsze zyczenia dla corki. Widac, ze sie kochacie, ze jestescie szczesliwi:)
OdpowiedzUsuńKarolina bedzie miala co wspominac:)
Bardzo dziękuję Kasiu:) Myślę, że osiemnastka będzie się Karoli pozytywnie kojarzyła:)
OdpowiedzUsuńZaczynam czytać wpis i coś mi tu nie pasuje... Wracam do początku, zaczynam jeszcze raz... Chwilowa konsternacja i jak obuchem w głowę! Beata, Ty masz córkę? I to tak dorosłą? Jeny, sama wyglądasz na 18 lat!!!
OdpowiedzUsuńWycieczka jak widać cudowna i jak zwykle uraczyłaś nas ciekawą opowieścią i pięknymi zdjęciami.
A dla Karoli- spełnienia marzeń!
Ojej...Lejesz miód w moje serce Paulinko:) Dziękuję bardzo za życzenia dla Karoli i tak miłe słowa dla mnie. Nie da się ukryć taką "starą" mam już Córeczkę:) Samej mi się w to wierzyć nie chce.
UsuńWspaniałe urodziny! I mi zrobiłaś miłą niespodziankę! W 2012 roku byłam w Rzymie na Erasmusie przez trochę ponad 3 miesiące...achhh wspomnień mam mnóstwo...bardzo ciepłych...od tamtego czasu nie byłam już w Rzymie...mam nadzieję, że jeszcze odwiedzę Rzym i Włochy :) Mam ogromny sentyment...dziękuję za małe przypomnienie mi cudownych rzymskich chwil :)
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za odwiedziny i zapraszam na przyszłość:) Jestem kompletnie zakręcona na punkcie Włoch, więc dla mnie każda tam chwilka, nawet tranzyt jest wielkim szczęściem:)
UsuńAle Ci zazdroszczę...trzy miesiące w Rzymie!
Piękny pomysł, a córka urocza. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:) Pomysł rzeczywiście okazał się bardzo fajny i będziemy ten wyjazd zawsze miło wspominać. Pozdrawiam:)
UsuńWspaniały pomysł z tym pamiętnikiem z dzieciństwa! Córka wiedziała o istnieniu rzeczonego pamiętnika, czy było to dla niej kompletne zaskoczenie? A co do reakcji Włochów na Polaków, to pamiętam jak pracownice muzeum w Genui zareagowaly dosć nieprzyjemnie, gdy poprosiliśmy z mężem o folder w języku angielskim. Głośno wymieniały uwagi na temat Brytyjczyków, ale jak wytłumaczyliśmy, że my z Polski, to zareagowały naprawdę entuzjastycznie :) Przyłączam się do komplementów powyżej - masz śliczną córkę! I moim zdaniem wyglądacie jak siostry :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Maika, tyle miłych słów od Was płynie:)
UsuńO pamiętniku Karolina nie wiedziała, przeleżał tyle lat w szafie i doczekał się wyjścia na światło dzienne. Teraz leży w pudełku wspomnień, ale już nie moim;)
Włosi nie przepadają chyba za Anglikami, którzy co tu dużo mówić nie zachowują się zbyt ładnie, zwłaszcza młodzi. Natomiast Polaków witają zawsze z uśmiechem:)
Pozdrawiam:)
Dopiero dzisiaj mam okazję Waszej prześlicznej córce złożyć życzenia. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńPiękne urodziny we włoskim stylu. Będzie miała co wspominać do końca życia.
Wzruszyłam się... Bardzo...
Dziękuję Ci Basiu w imieniu swoim i Karoli. Taką mam nadzieję, że zapamięta te urodziny jako wyjątkowe:)
UsuńSerdecznie dziękuję wszystkim za życzenia! :))
OdpowiedzUsuń