Bez zdjęć kociaków oczywiście się nie obeszło. Na Lanzarote nie widziałam ich za wiele, chociaż sporo osób w internecie twierdzi, że jest ich na wyspach bardzo dużo.
Te kotki spotkaliśmy w porcie. Leniwie wygrzewały się na słoneczku, nie zwracając uwagi na to co dzieje się dookoła.
Ten mały kociak pokazał najpierw tylko uszka
Potem oczka i kawałek noska
Aż w końcu uraczył nas całym swoim kocim pysiem:)
Robiąc to zdjęcie ( a obiekt był daleko) byłam przekonana, że to zwinięty w kłębek kotek, a to chyba jest jakaś kaczka?:)
Na Lanzarote nie widziałam ani jednego zwykłego gołębia, były tylko Cukrówki z charakterystycznym paseczkiem na szyi i swoim gruchaniem " cukru " skąd wzięła się ich nazwa.
Takie papużki latały nam na co dzień nad głowami. U nas wróbelki, tam papugi:) Było to nieco egzotyczne doświadczenie, kiedy ze specyficznym skrzekiem fruwały nad nami, a potem aby się posilić siadały na jednej z palm lub na innym drzewie.
A ten biały jegomość spacerował sobie po plaży:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz