Wszystkim, którzy kiedyś będą w Maiori polecamy tę knajpeczkę. Można tam pysznie zjeść w przemiłej atmosferze, delektując się nie tylko jedzeniem, ale i cudownym widokiem na morze, góry, port i zameczek.
Właścicielami Chiosco Bar S. Francesco są P.Carmela i Franco. Fantastyczni i zawsze uśmiechnięci ludzie.
Za pierwszym razem trafiliśmy tam przez przypadek. Knajpek wzdłuż promenady jest naprawdę wiele i wybór najczęściej na początku jest właśnie przypadkowy. Wystarczyło jednak raz spróbować i zostaliśmy wiernymi klientami:)
Jedliśmy tam wiele potraw. Była lasagne i carbonara, penne funghi i z karczochami, sałatki,czasami jadaliśmy przepyszne kanapki z kotletem i warzywami.
Trzeba pamiętać o tym, że warzywa mają tam zupełnie inny smak niż np w Polsce. W życiu nie przypuszczałam, że można zachwycić się cebulą. A cebula była po prostu bajeczna, bielusieńka, a w smaku jak wiosenny szczypiorek. Pomidory i cebula pochodziły z uprawy taty Franca, możecie sobie, więc wyobrazić jaki był ich smak i zapach. Jeśli o podniebieniu mowa to najbardziej z warzyw zachwyciły mnie właśnie cebula i pomidory. Natomiast cytryny to osobny rozdział. Wielkością czasami dorównywały melonom, a ich aromat i smak był lepszy nawet niż cytryny z Menton. Dlatego zawsze do obiadu brałam colę z cytryną, aby jak najdłużej się nimi delektować , co za każdym razem uśmiechem kwitował Franco:)
Na najwyższe uznanie w Chiosco Bar S. Francesco zasługują też desery! Najczęściej przez nas jadane to lody, o których już nawet pisać nie trzeba, bo wiadomo, że włoskie lody są najlepsze na świecie:), tiramisu i czekoladowy deser podawany na ciepło. Tiramisu rozpływało się po prostu w ustach, nie sposób opisać tego cudownego smaku. Kiedy pierwszy raz zamówiliśmy wyżej wymieniony deser i po jego skosztowaniu wznieśliśmy oczy ku niebu w uznaniu, Franco obiecał nam, że na drugi dzień Carmela zrobi czekoladowy deser na ciepło. I słowa dotrzymała:) Ach, raj dla podniebienia. Jeden i drugi deserek przepyszny, trudno było się nam zdecydować,więc braliśmy obydwa:) Oj dłuższe przebywanie tam mogłoby się źle skończyć dla naszej figury:)
TIRAMISU
CZEKOLADOWY DESER NA CIEPŁO
Aż mi ślinka cieknie, gdy na to patrzę.
Na uznanie zasługują też kawy podawane w Chiosco Bar S. Francesco. Są naprawdę wyśmienite. Przypomniał mi się teraz jeden z fragmentów książki, którą ostatnio czytałam " Słodkie życie w Paryżu". Otóż autorem tej książki jest Amerykanin, który przeprowadził się do Paryża. W całym mieście nie mógł znaleźć dla siebie dobrej kawy. Zdesperowany kupił ekspres, a po kawę jeździł właśnie do Włoch:) Prawda jest taka, że w Italii kawa zawsze jest pyszna, albo po prostu bardzo dobra, złej nie ma nigdy. Przynajmniej ja się z taką nie spotkałam.
A to naprawdę fajny drink, o nazwie po prostu " Cocktail":)
Na ostatni obiad Carmela i Franco przygotowali nam coś specjalnego - owoce morza. Nie jest to nasza bajka, ale muszę przyznać, że każdy znalazł coś dla siebie.
Za to wszystkim nam baaardzo smakował surowy, pokrojony tuńczyk, złowiony tego samego dnia rano. Nie pomyślałabym, że surowa ryba może być taka pyszna. Tuńczyk smakował jak wyśmienita szyneczka.
Ach jak pomyślę o tych wszystkich pysznościach to jeszcze bardziej tęsknię za Italią.
Po skończonym posiłku zawsze dostawaliśmy kieliszeczek Limoncello, na dobre trawienie:) Ten włoski cytrynowy, bardzo słodki likier, pochodzący właśnie z Kampanii rewelacyjnie łagodzi skutki łakomstwa;)
Warto zajrzeć do Chiosco Bar S. Francesco, a jak raz tam wdepniecie, to wdepnęliście na dobre:) POLECAMY!!! POZDRAWIAMY Carmelę i Franca:)
Dziękujemy za wszystkie pyszności i przemiłą atmosferę:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz