Niestety nie siedzę już na balkonie w prześlicznym Poreć, tylko w domu w deszczowym Wrocławiu. Tak fantastycznie pisało mi się ostatnie dwa posty. No niestety...
Nie ma co biadolić tylko trzeba brać się do pisania, więc zapraszam do malusieńkiego miasteczka Istrii o nazwie Hum.
Kiedy szykowaliśmy się na tę wycieczkę, w Medulin było gorąco i świeciło słońce. A kiedy przyjechaliśmy do Hum powitało nas granatowe niebo i pierwsze pomruki burzy. Zastanawialiśmy się czy zdążymy coś zobaczyć pomimo małego rozmiaru miejscowości.
Hum nie ma wielu atrakcji, choćby z tego względu, że jest malutkie, ale atrakcją samą w sobie jest fakt, że to najmniejsze miasto na świecie, a potwierdza to wpis do Księgi Rekordów Guinnessa (13 mieszkańców). Jest w tej sprawie jednak mały zgrzyt, ponieważ Hum nie posiada formalnie praw miejskich lecz jest gminą miejską. Nie zmienia to faktu, że wpis do księgi posiada, a samo miasteczko bardzo chętnie wykorzystuje miano najmniejszego na świecie.
Hum zarządzane jest przez burmistrza wybieranego przez mieszkańców a jest ich według Wikipedii 30- stu ( dane z 2011 r. )
Miasteczko składa się z kilkudziesięciu kamiennych domów, dwóch ulic i kościoła.
Miasteczko można zwiedzić w 15 minut i całe szczęście, bo przy tej pogodzie, którą zastaliśmy mógł być problem przy większym obszarze.
Dookoła rozpościerają się zielone wzgórza co dodaje jeszcze większego uroku temu uroczemu miejscu.
Dla mnie Hum jest miejscem jak najbardziej wartym odwiedzenia, ponieważ w swojej maleńkości stanowi prześliczny obraz z kamiennymi domkami, usianymi zielenią i kwieciem. Klimat jest naprawdę cudowny. Ten kaktus jest piękny prawda?
Nie myślcie, że skoro małe to nic tu nie ma, bo zrobicie zakupy w sklepie z pamiątkami, a w kawiarni napijecie się kawy, nam niestety nie było to dane, bo nasze zwiedzanie skończyło się biegiem do samochodu.
Niestety pogoda uniemożliwiła mi fotografowanie detali, które tak bardzo lubię, im bliżej końca miasteczka tym szybciej szliśmy do przodu, a przyczyną była wspomniana wcześniej wisząca i coraz bardziej wzbierająca na sile burza.
Ten grający pan jest jak wizytówką miasteczka Hum, widziałam go najpierw na zdjęciach zanim zobaczyłam go na żywo😊
Żałuję, że nie udało nam się usiąść tam na spokojnie i podelektować atmosferą Humu.
Ucieczka przed ulewą i burzą. To niestety było do przewidzenia, także nasze szybkie tempo było dostosowane do tego co nieuniknione.
Zdjęcie jest niestety niewyraźne ( wybaczcie), ponieważ robione prawie w biegu, ale nie mogłam się oprzeć żeby nie pokazać Wam ten ślicznego domku.
Aleję Głagoljaszy fotografowałam już w deszczu. Znajduje się ona przy drodze między Humem a Roćem.
Na polanie stoją kamienne rzeźby, a każda z nich symbolizuje literę alfabetu głagolickiego.
A na koniec Leon odpoczywający po wycieczce😉
I na tym kończę relację z Chorwacji 2020.
Do zobaczenia na nowym poście😊
Niby małe, a zobacz ile napstrykałaś zdjęć! Tym wpisem uzupełniłaś inny, który tydzień temu czytałam na blogu u Wkraja. Czyli mam obraz prawie całego, kamiennego, najmniejszego na świecie, miasteczka. Fajne!
OdpowiedzUsuńBardzo dużo zdjęć, a praktycznie wciąż te same kadry, tylko przetasowane. Zabudowa interesująca, przywodzi na myśl starożytność. Położenie w górach też robi swoje. Myślę, że warto było wejść do tej kawiarenki, do środka i tam przeczekać burzę.
OdpowiedzUsuńHum, Hum, Hum, no i się zakochałam. Uwielbiam takie małe mieściny. Nie miałam pojęcia o istnieniu takiego miejsca. Zastanawiam się, czy są tam jakieś miejsca noclegowe, bo wydaje mi się, że mogłoby tam być naprawdę przyjemnie spędzić kilka dni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam