Wsiedliśmy do samochodu znowu z woreczkiem drobniaków, bo droga do tego raju prowadzi przecież przez autostradę. Bezlitosne automaty jak wiadomo żądają bilonu. I tak kolejno płaciliśmy -2,30; 1,50; 3; 3 euro, czyli w obie strony droga kosztowała nas 19,60 euro.
Od razu mówię, że Villefranche skradła mi serce. Odnalazłam tam coś co
lubię i wszyscy byliśmy zgodni, że to jest to co kochamy. Klimat tego
miejsca jest cudowny, począwszy od widoków, na cudownej ciszy w wąskich
uliczkach skończywszy.
Już na pierwszy rzut oka kolorowe domki przy porcie, radośnie i pozytywnie nastawiają nas do Villefranche. Jest to port rybacki, wakacyjny kurort i zarazem jedna z najpiękniejszych przystani na Morzu Śródziemnym.
Przy cytadeli znajduje się spory parking, na którym za rozsądne pieniądze można zaparkować. Za parę godzin pobytu zapłaciliśmy 7 euro.
A tuż przy parkingu znajduje się mała kawiarnia z CUDOWNYMI LODAMI.
Lody tam są tak pyszne, że wracając z którejś wycieczki specjalnie wjechaliśmy do Villefranche, aby ponownie delektować się tymi przepysznymi lodami. Są po prostu odlotowe! Aż muszę przyznać, że nie ustępują nawet włoskim gelato. Kawa była również wyśmienita.
Ta cudowna przystań była kiedyś portem wojskowym, w którym budowano galery. Teraz jest to port dla jachtów i łodzi wypoczynkowych.
Śliczne pastelowe budynki obsadzone kolorowym kwieciem, mała palmowa promenada z niewielkimi sklepikami i uroczymi restauracjami oraz przepiękna przystań jachtowa skłania mnie do stwierdzenia że Villerfanche bije St. Tropez na głowę. Poza wizualnymi atrakcjami, nie ma tu przede wszystkim tak ogromnej ilości turystów jak w popularnym kurorcie Żandarma, co jest również niewątpliwym atutem miejscowości. Tutaj po prostu chce się wracać i chce się być.
A kiedy opuścimy śliczny port i zaczniemy wchodzić głębiej w duszę Villefranche, naszym oczom ukazuje się obraz często widywany na pocztówkach bądź kalendarzach. Cudowne uliczki, cudowne zaułki i cudowna cisza ze zbawiennym cieniem.
Wyobrażacie sobie tak mieszkać? Siedzieć z książką i zimną lemoniadą na takim balkoniku?
Aż mnie zabolała ta fantazja.
To miejsce jest tak urocze, że kiedy usiedliśmy na tej drewnianej ławeczce, wszyscy stwierdziliśmy jednomyślnie: "tego nam było trzeba do pełni szczęścia":)
Wstąpiliśmy po drodze do małego kościółka. Cisza i spokój tego miejsca była bardzo kojąca.
A na bocznym ołtarzu... rozgościł się kociak, który absolutnie na nikogo nie zwracał najmniejszej uwagi:)
Cudowne wąskie uliczki oblepione wręcz kwiatami, piękne lampy i okiennice, kolorowe fasady kamieniczek, to coś co na wakacjach potrzebne mi jest jak tlen. Dopiero tutaj poczuliśmy tę prowansalską atmosferę.
Gdybym gdzieś u nas zobaczyła w ten
sposób wywieszone pranie pewnie byłabym oburzona. Tam jest to wręcz
element dekoracyjny i absolutnie nie razi. Dlaczego? Nie mam pojęcia, po
prostu..
A kiedy tak od niechcenia spojrzycie sobie w bok, ukaże Wam się taki oto widok.
Zazdroszczę mieszkańcom tych małych miejscowości, że mogą codziennie cieszyć oczy cudowną roślinnością, tworzącą niepowtarzalny klimat tych miejsc.
W końcu spotkaliśmy w Prowansji jakieś kociaki, nie są to moi ulubieńcy, ale kocham robić im fotki.
Wzbudziliśmy w tym małym kotku wielkie zainteresowanie.
Idąca za nami Karola zrobiła mu zdjęcie,kiedy wstał i patrzył jak odchodzimy:)
A ten leniwiec wygrzewał się w słońcu. Nie wzruszyła go nawet moja zaczepka, za którą oberwało mi się od Karoli;)
Zapewniam Was, że z tego miejsca nie chce się wyjeżdżać.
Opuszczając kolorowe kamieniczki i cudowne wąskie uliczki powędrowaliśmy z powrotem na przystań.
Po tym cudownym spacerze usiedliśmy w jednej z licznych knajpek znajdujących się nad brzegiem morza.
Zamówiliśmy pizzę i delektowaliśmy się nią, bo była naprawdę pyszna. Oczywiście obiad w takim miejscu nie należy do najtańszych, ale czy to miejsce nie jest tego warte?
Ta lemoniada nas oczarowała. Musieliśmy wziąć dokładkę, bo pierwsze szklaneczki zniknęły w mgnieniu oka. Oj wiedzą oni jak turystom ugasić pragnienie.
Z takim widokiem można by tam siedzieć cały dzień.
Wracając parę razy zatrzymywaliśmy się po drodze, aby uwiecznić ten cudny widok na Villefranche.
Jeśli będziecie kiedyś na Lazurowym Wybrzeżu, odwiedźcie Villefranche-sur-Mer koniecznie! Ja jeśli będę w pobliżu na pewno tam wrócę, bo ta mała miejscowość urzekła mnie totalnie.
Mnie tak urzekły Twoje zdjęcia z tej pięknej miejscowości, że chciałabym tam już teraz jechać. Cudownie. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:) Ja też chętnie już teraz bym tam wróciła.
UsuńLazurowe wybrzeże jest przepiękne, od lat marzę żeby tam wrócić na jakiś czas, ale na razie chyba się nie uda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
To prawda, Lazurowe Wybrzeże ma swój klimat, i nie tylko ten na bogato;) Pozdrawiam:)
UsuńPowiem Ci, że mnie zabolała moja fantazja na widok praktycznie każdego zdjęcia z tego pięknego miejsca! :)
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia o tej miejscowości na Lazurowym Wybrzeżu - coś wspaniałego :))))))))))
Myślę, że tam jest wiele takich perełek, zupełnie nie docenianych przez przewodniki, a tym samym wolne od turystów. Może dlatego jest tam tak pięknie:)
UsuńUrocze południowe miasteczko! :)
OdpowiedzUsuńBardzo urocze i na długo pozostaje w pamięci:)
UsuńAż się rozmarzyłam... coś czuję, że mogłabym się tam włóczyć bez końca:)
OdpowiedzUsuńOj ja także. Naprawdę nie chciało nam się stamtąd wyjeżdżać.
UsuńCudowna i bardzo malownicza miejscowość, nie dziwię się, że nie chciało Wam się wyjeżdżać i chętnie tam wrócicie. :)
OdpowiedzUsuńCzęsto właśnie takie miejscowości z jedną gwiazdką według przewodnika są najbardziej urzekające:)
UsuńPrześliczne miejsce! Nie słyszałam o Villefranche nigdy, ale wygląda tak urokliwie, że muszę tam kiedyś wpaść!
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Polecam Villefranche z całego serca:)
Usuńtereny faktycznie piekne, a te oplaty na autostradach - moja zmora!
OdpowiedzUsuńOpłaty na autostradzie we Francji są strasznie upierdliwe. We Włoszech jedziesz kawał drogi i dopiero płacisz, a tu co chwilę ładuj te drobniaki.
UsuńChętnie pospacerowałabym tymi wąskimi, klimatycznymi uliczkami Villefranche. Pięknie tam!
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie, ja jestem cały czas oczarowana tym miejscem:)
UsuńBeata, zdjecie z bialym kociakiem-konkursowe.
OdpowiedzUsuńI w ogole Twoje zdjecia zyja, pachna, ach i och!
Moc serdecznosci sle:)
Ojej Kasiu, lejesz miód w moje serce...Wielkie dzięki!:)))
UsuńPozdrawiam cieplutko:)
fajne zdjęcia...a koty przypadły mi do gustu najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńDzięki. Kotki na fotkach są zawsze urocze:)
UsuńNie dziwię się, że Twoje serce zostało skradzione, mnie kradnie od samego patrzenia. Pięknie tam i niesamowite zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Miejsce naprawdę bajeczne:)
UsuńCudowne miejsce, a zdjęcia z kociakami - mistrzostwo!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka.
Dziękuję serdecznie, a miejsce polecam z całego serca:)
UsuńPozdrawiam:)
Przepiękne miejsce! Dziękuję za ten wpis - malutki kawałek Europy prosto z dostawą do Tokio :D Super!
OdpowiedzUsuńMaika cała przyjemność po mojej stronie:) Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńBeata świetne zdjęcia i tekst.Tak obrazowo opisałaś miejscowość, że poczułam się , jakbym już tam była.Na Majorce jest bardzo podobnie brzmiąca miejscowość Vilafranca de Bonany, równie piękna jak i ta .
OdpowiedzUsuńDziękuję Gabrysiu. Miałam dokładnie taki zamiar, więc tym bardziej cieszę się, że mi się udało:)
UsuńOj ta Majorka mnie ostatnio ciągnie do siebie;)
Villefranche już jest na mojej liście zwiedzania. Teraz jeszcze dopisałam: LODY! :D
OdpowiedzUsuńNa lody idź koniecznie są pyszne!!!:)
OdpowiedzUsuń