Do Świeradowa Zdrój wybraliśmy się w pierwszej połowie kwietnia 2010 roku. Mieliśmy ochotę odpocząć trochę w zieleni (choć jeszcze nieśmiało rozkwitającej) i spokoju.
Mieszkaliśmy w Tyrolskiej Chacie, która położona jest tuż przy lesie i niedaleko kolei gondolowej.
W tej uroczej restauracji jadaliśmy śniadania, które były w cenie zakwaterowania, a będąc na miejscu zdecydowaliśmy się również na obiady, bo naprawdę wszystko było tu bardzo smaczne.
Tyrolska Chata ma super taras, na którym można delektować się nie tylko posiłkami, ale i fantastycznym widokiem na góry.
Świeradów jest miejscowością uzdrowiskową. Tutejsze uzdrowisko ma 250-letnią historię. Położenie miasta w spokojnej kotlinie, z daleka od gwaru miejskiego i w towarzystwie Sudetów pozwala na zregenerowanie sił, zarówno fizycznych jak i psychicznych.
Miasteczko nie jest duże, ale jest gdzie pospacerować. Można odpocząć w parku, usiąść na kawie i ciachu w jednej z kawiarni, co oczywiście uczyniliśmy:) albo spacerując podziwiać zabytkowe budynki z charakterystycznymi drewnianymi balkonami.
Wspomniana już przeze mnie kolej gondolowa jest tu największą atrakcją. Przejażdżka na Stóg Izerski dostarcza niezapomnianych widoków.
Leonowi ta przejażdżka jak najbardziej przypadła do gustu:)
Na górze niestety było bardzo zimno i wiało, ale warto było tu wjechać dla tych biało-zielonych widoków.
Nasza psiunia dzielnie dreptała z nami, a potem zaczęło się szaleństwo na śniegu. Bieganiu i zjazdom nie było końca:)
Na tej wysokości nie dało się niestety za długo spacerować, bo zimno skutecznie zaczęło nam doskwierać. Zaczęliśmy, więc zbierać się do powrotu i marzyliśmy o ciepłej herbacie.
Zjeżdżając na dół mogliśmy znowu podziwiać niesamowitą panoramę gór. Leoś zasiadł wygodnie na miejscu, jednak nie czuł się zbyt pewnie taki samotny. Na kolanach zawsze bezpieczniej:)
Powrót do domu niestety nie należał do przyjemnych, ponieważ w dzień naszego wyjazdu zaczął padać intensywny śnieg. W Świeradowie byliśmy cztery dni, podczas których idealnie sprawdziło się przysłowie:" kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy trochę lata". Pierwszego dnia naszego pobytu było tak ciepło, że chodziliśmy w krótkich rękawach, drugiego dnia już było chłodniej, trzeciego było zimno, a w czwarty dzień spadł śnieg. I tak przyjechaliśmy w lecie, a wyjechaliśmy zimą:) Moja Córka na pewno się uśmiechnie kiedy przeczyta to zdanie, bo powtarzam to zawsze, gdy wspominam Świeradów;)
piękne widoki
OdpowiedzUsuń