Będąc w Sandomierzu postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę do Zamościa. Zawsze chciałam tam pojechać ze względu na przepiękny kolorowy Rynek. Jechaliśmy dwie godziny w przepięknej, słonecznej pogodzie. Zaparkowaliśmy na skraju miasta i ruszyliśmy na podbój Zamościa.
Nasze zwiedzanie zaczęliśmy od Bramy Lwowskiej, która powstała w 1597 roku. Znajduje się na niej płaskorzeźba św. Tomasza Apostoła z Chrystusem Zmartwychwstałym. Po obu stronach płaskorzeźby z patronem miasta, którym jest właśnie św. Tomasz Apostoł, widnieją skrzyżowane trzy włócznie, czyli herb Zamoyskich.
Niedaleko Bramy Lwowskiej mieliśmy okazję zwiedzać bastion, który został odtworzony w latach 1978-1984. Bastionów było w Zamościu siedem. W latach osiemdziesiątych XX wieku odkopano znajdujące się w ziemi pozostałości murów i część z nich zrekonstruowano.
Całe miasto było otoczone fosami i murowanymi wałami.
Ciekawostką są naturalnej wielkości figury żołnierzy.
Synagoga powstała w 1610 roku. W czasie drugiej wojny światowej została zdewastowana przez Niemców, którzy urządzili w niej stajnie. O zgrozo!
Teraz we wnętrzu synagogi można podziwiać piękne sztukaterie. Również na zewnątrz budynek prezentuje się naprawdę wspaniale, jest bardzo zadbany, a stojące przed nim pięknie kwitnące drzewo, niewątpliwie dodaje mu jeszcze uroku.
I tak spacerkiem doszliśmy do Rynku Solnego.
Rynek Solny i Rynek Wielki łączą ze sobą dwie ulice - Ratuszowa i Solna. Do roku 1942 pełnił on rolę placu targowego. Nazwę zawdzięcza składowanej tu kiedyś soli.
Nareszcie doszliśmy do Rynku Wielkiego, dla którego głównie chciałam tu przyjechać. I nie zawiodłam się. Główny Rynek Zamościa jest po prostu śliczny. Kolorowy, zadbany, dopieszczony.
Dawniej mieszkali tu dworzanie, zamożni kupcy i profesorowie akademii.
Na Rynku dominuje ratusz. W drugiej połowie XVIII wieku dobudowano 52 metrową więżę oraz charakterystyczne, piękne dwuskrzydłowe schody.
W letnie południe z wieży ratuszowej trębacz gra hejnał w trzy strony świata. Ciekawostką jest to, że do tej pory przestrzegana jest zasada, aby nie trąbić w stronę Krakowa. Dotyczy to jeszcze zakazu wydanego przez Jana Zamoyskiego, który Krakowa po prostu nie lubił.
Kamieniczki ormiańskie to niewątpliwie obok ratusza najpiękniejsza część Rynku. Najbliżej ratusza, zielona kamieniczka to "Wilczkowska", która należała do Jana Wilczka. Druga to "Rudomiczowska", która była własnością Bazylego Rudomicza. Środkowa i chyba najpiękniejsza, to kamienica "Pod Aniołem". Nazwa jej pochodzi od znajdującej się na niej płaskorzeźby Archanioła Gabriela. Czwarta to kamienica "Pod Małżeństwem". Znajduje się na niej płaskorzeźba kobiety i mężczyzny. Wiąże się z nią legenda.
Podobno mąż nie mógł znieść swojej kłótliwej żony, która zupełnie nie zwracała uwagi na jego prośby o choć odrobinę spokoju. Zdesperowany mężczyzna oskarżył ją o czary i kobieta spłonęła na stosie. Dlatego właśnie kamienny pan ma taki szelmowski uśmieszek. Ciekawe czy zaznał spokoju, wszak kobiety potrafią się zemścić nawet z tamtego świata ;)
I ostatnia kamienica o nazwie "Pod Madonną". Umieszczona tu płaskorzeźba przedstawia depczącą smoka Madonnę z dzieciątkiem.
Warto zwrócić uwagę na wszystkie kamieniczki znajdujące się na Rynku, bo każda z nich tworzy piękno tego miejsca. Oczywiście jak na takie miejsce przystało jest tu wiele restauracji i kawiarni. My wybraliśmy niestety chyba najgorszą:( Nie pamiętam jej nazwy, ale na pewno była po prawej stronie ratusza( stojąc do niego tyłem). Nie dość, że czekaliśmy na zamówienie ( a była to tylko kawa i lody) pół godziny, to o lodach kelner zupełnie zapomniał. Musiałam w końcu sama pójść i je kupić... Z napiwku oczywiście nici.
To takie małe i niemiłe wspomnienie z tego pięknego miasta.
Katedra p.w. Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła, to jedna z najwspanialszych polskich świątyń. Fundatorem był Jan Zamoyski. Była ona podziękowaniem za liczne zwycięstwa. Jej architektem był Włoch Bernardo Morando. Stąd też nawiązanie do włoskich kościołów. I tak wszędzie prześladują mnie Włochy:)
Wnętrze świątyni wygląda bardzo imponująco. Barokowy główny ołtarz pochodzi z lat 1783-1785.
Znajdują się tu liczne kapliczki, miedzy innymi Kaplica Matki Bożej Opieki, Chrystusa Ukrzyżowanego, Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, Akademicka, a także Kaplica Zamoyskich.
Następny Rynek nosi nazwę Wodny, a na nim stoi dawny kościół i klasztor Klarysek. Nie wiem dlaczego nie posiadam zdjęcia całego Ryneczku. Ach błąd to mój straszny.
W każdym bądź razie, właśnie w/w kościółek zdobi Rynek w towarzystwie fontanny ze świetlną iluminacją.
No i Pałac Zamoyskich. Jakże wielkie było nasze rozczarowanie. Nie dość, że czasy świetności ma już za sobą, to na dodatek znajduje się tu obecnie siedziba sądu i prokuratury. Jakoś mi to nie pasuje.
Akademia Zamojska
Zamość pożegnał nas burzą i deszczem, co było do przewidzenia po tak upalnym dniu. Na szczęście deszcz lunął, kiedy wsiedliśmy już do samochodu. To się nazywa szczęście:)
Miasto jest naprawdę śliczne i na pewno warto tu przyjechać. Sam Rynek Wielki wart jest kilometrów, które trzeba pokonać, aby tu się znaleźć. Polecam z pełną odpowiedzialnością:)
A na koniec Leon Podróżnik. Z serii: " róbcie co chcecie, ja dalej nie idę":)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz