Z Watykanu poszliśmy spacerkiem przez Via Conciliazione kierując się w stronę Zamku św. Anioła. Upał dawał nam się we znaki, ale na tej ulicy znaleźliśmy trochę wytchnienia. Przynajmniej kawałek szliśmy jej ocienioną stroną. Włosi twierdzą, że w Rzymie zawsze jest piękna pogoda, nawet jeżeli w innych regionach Włoch się psuje. Coś chyba w tym jest.
Zamek św. Anioła budowany był od 130 roku. Powstał, aby służyć jako grobowiec dla cesarza Hadriana i jego rodziny. W średniowieczu był prawdziwą twierdzą, gdzie schronił się papież Klemens VII przed wojskami Karola V. Po zjednoczeniu Włoch znajdowało się tutaj więzienie i koszary wojskowe. Dzisiaj zamek podziwiany jest przez tłumnie przybywających do Rzymu turystów.
Na moście zawsze jest tłoczno. Mieszkańcy szybko przemieszczają się z jednego końca na drugi, natomiast turyści kontemplują piękno rzeźb, zamku, krajobrazu, który stąd się roztacza i nieustannie uwieczniają wszystko na swoich zdjęciach. Most św. Anioła jest bowiem jednym z najpiękniejszych w Rzymie. Jego budowę zlecił jeszcze cesarz Hadrian w 136 roku. Most z tamtych czasów ma do tej pory trzy środkowe przęsła. Pozostała część mostu powstała w XVII wieku.
Z Mostu św. Anioła przeszliśmy na drugą stronę, kierując się na Piazza Navona. Plac ten jest naprawdę przepiękny. Pierwotnie był tu stadion Domicjana, na którym organizowane były igrzyska. Odbywały się tu kiedyś jarmarki i papieskie uroczystości. Piazza Navona zawsze tętni życiem. W okolicznych knajpeczkach można usiąść i delektować się pięknem tego miejsca. Czas umilają tu uliczni grajkowie. Plac ten słynie z trzech przepięknych fontann.
Fontanna Neptuna pochodzi z końca XVI wieku, natomiast jej rzeźbiarska dekoracja powstała dopiero w XIX wieku, dodając jej tym końcowego szlifu.
Patrzę sobie teraz na zdjęcie poniżej, na narożną kamieniczkę i balkon na pierwszym piętrze. Ciekawe jak mieszkałoby się w takim miejscu. Fajnie byłoby usiąść wczesnym rankiem z kawką i kiedy jeszcze nie ma turystów podziwiać ten piękny plac:)
Patrzę sobie teraz na zdjęcie poniżej, na narożną kamieniczkę i balkon na pierwszym piętrze. Ciekawe jak mieszkałoby się w takim miejscu. Fajnie byłoby usiąść wczesnym rankiem z kawką i kiedy jeszcze nie ma turystów podziwiać ten piękny plac:)
Fontanna Czterech Rzek jest jedną z najsłynniejszych fontann w Rzymie. Z trzech znajdujących się na Piazza Navona podoba mi się najbardziej. Znajduje się w centralnym miejscu słynnego placu. Powstała w latach 1650-1651.Ta piękna fontanna jak sama nazwa mówi symbolizuje cztery wielkie rzeki, znajdujące się na czterech kontynentach: Nil, Dunaj, Rio de la Plata i Ganges. Na środku fontanny stoi obelisk.
Fontanna Maura powstała pod koniec XVI wieku. W 1653 roku postanowiono ją odnowić dając pole do popisu Berniniemu. Posągi trytonów są uzupełnieniem z XIX wieku.
Piazza Navona to obowiązkowe miejsce do zwiedzania.
Kierując się naszą mapką poszliśmy w stronę Panteonu. Nie sposób tu zrobić zdjęcia samego zabytku, ponieważ kręcą się tu tłumy ludzi, chcących uwiecznić tę piękną budowlę. Panteon podparty jest na szesnastu wielkich kolumnach. Dziś służy on jako kościół. Pierwotnie była to świątynia wszystkich bogów, która powstała na polecenie Agrypy w 27 r. p.n.e
Wielkie wrażenie robi wpadające do wnętrza światło słoneczne, przez otwór w kopule zwany "okiem"
W środku znajdują się grobowce Rafaela, Wiktora Emanuela II - pierwszego króla zjednoczonych Włoch i królowej Małgorzaty.
Rzymskie kolumny zawsze robią na mnie ogromne wrażenie.
Barokowa fontanna znajdująca się naprzeciwko wejścia do Panteonu, jest dla mnie jakby miniaturą Fontanny Czterech Rzek.
Idąc w stronę Schodów Hiszpańskich przeszliśmy przez najdroższą rzymską ulicę Via Condotti, usianą ekskluzywnymi butikami znanych projektantów. Przy każdym z wejść stoi oczywiście ochroniarz w uniformie.
Prześliczny Plac Hiszpański czyli turystyczne, kulturalne i rozrywkowe centrum Rzymu.
Rzym na tegorocznych wakacjach postanowił się odnowić. Pierwsze rusztowania zakryły nam XVI wieczny kościół Trinita dei Monti.
Schody Hiszpańskie to chyba najpopularniejsze schody na świecie. Liczą sobie 138 stopni, na których najchętniej wieczorami zbierają się młodzi mieszkańcy Rzymu. Ciekawe czy urządzają sobie tutaj pikniki czy jednak są przesądni i tego nie robią:) Legenda bowiem głosi, że spożywanie posiłków na Schodach Hiszpańskich przynosi nieszczęście.
Zmęczeni upałem i chodzeniem wybraliśmy mały bar, aby trochę odpocząć i coś przegryźć. Oczywiście ceny w Rzymie są szalone. Za kanapkę trzeba zapłacić dwukrotnie więcej niż gdzie indziej, mała woda mineralna kosztuje tu 2-3 euro.
Moją uwagę w czasie dostarczania ciału energii przykuły oczywiście lody:) Włosi jak widać, ze wszystkiego potrafią zrobić sztukę.
Fontanna di Trevi -"hit sezonu" tego lata. Ku mojej ogromnej sympatii do Włochów, nie jestem w stanie zrozumieć jak można zacząć odrestaurowywać jedną z najsłynniejszych fontann na świecie w szczycie sezonu??? My mieliśmy to szczęście, że 11 lat temu dane nam było ją zobaczyć w całej krasie, a rozczarowana i tak byłam. Co mają powiedzieć jednak Ci, którzy przyjechali tu po raz pierwszy i być może ostatni? To miejsce było pełne żałosnych westchnień....
Po "obejrzeniu" Fontanny di Trevi skierowaliśmy się w stronę Placu Weneckiego. Pałac Wenecki nie cieszy się wśród mieszkańców Rzymu specjalną miłością. Twierdzą, że psuje on piękną architekturę Wiecznego Miasta i najdelikatniej nazywają go tortem weselnym, a mniej delikatnie maszyną do pisania lub sztuczną szczęką:)
Rzeczywiście budowla sprawia wrażenie mocno dominującej, ale nie byłabym chyba dla niej aż taka surowa.
Niedaleko Placu Weneckiego kusi swym niezwykłym wyglądem Forum Cesarskie. Zostało ono zainicjowane przez Juliusza Cezara. Ten potężny kompleks, obejmował między innymi 150 sklepów. Było to centrum zaopatrzeniowe z piękną galerią. Forum robi niesamowite wrażenie zwłaszcza, że do dnia dzisiejszego jest naprawdę dobrze zachowane.
Po drugiej stronie, bardzo ruchliwej ulicy zwanej Aleją via dei Fori Imperiali, prowadzącej również do Koloseum, poszliśmy podziwiać Forum Romanum. To w tym miejscu narodziła się rzymska cywilizacja. Stąd kierowano najpotężniejszym starożytnym imperium. To serce starożytnej architektury Rzymu. Kiedy uda nam się chociaż na chwilę wyłączyć z panującego wokół hałasu i uzmysłowić sobie jak bardzo to wszystko jest wiekowe, Forum Romanum staje się po prostu magiczne.
Na koniec naszej jednodniowej wycieczki po Rzymie zostawiliśmy sobie Koloseum. Oczywiście częściowo przysłonięte rusztowaniem... Jest to największy zabytek antycznego Rzymu. Odbywały się tu pojedynki gladiatorów, oraz walki ludzi z dzikimi zwierzętami. Miejsce to przesiąknięte jest, więc ludzką i nie tylko ludzką krwią. Trybuny mogły pomieścić nawet 50 tysięcy widzów. Kiedyś Koloseum opływało złotem i marmurem. Jego budowę zaczęto ok 72 roku n.e. W 528 roku odbyły się tu ostatnie igrzyska. Koloseum to jeden z siedmiu cudów świata.
Naprzeciwko Koloseum stoi Łuk Tytusa zbudowany z białego marmuru. Powstał po 81 roku, niektórzy twierdzą, że w 96 roku także rozbieżność jest wielka. Dokładna data nie jest jednak znana. Jest on pomnikiem chwały cesarza Tytusa i Wespazjana.
Łuk Konstantyna stanął w tym miejscu w 315 roku. Jest to jeden z najbardziej znanych zabytków Rzymu.
Wracając na dworzec przechodziliśmy oczywiście przez Plac św. Piotra. Tym razem mieliśmy okazję podziwiać go w późnych godzinach popołudniowych.
Ledwo żywi doczłapaliśmy na stację kolejową. Byliśmy bardzo zmęczeni ilością pokonanych kilometrów, rzymskim upałem i tłumem ludzi. Być jednak tak blisko Wiecznego Miasta i nie przyjechać tu, byłoby po prostu grzechem. Jednodniowe wycieczki po tak dużych miastach bywają jednak bardzo męczące. Marzy mi się, aby wrócić do Rzymu na kilka dni i zobaczyć to czego nie udało się zobaczyć tym razem np. Ogrody Watykańskie, Zatybrze i wszystkie mniej uczęszczane zakątki tego miasta.
Zakupiliśmy, więc bilety do La Storta. Pociągi kursują tu bardzo często, także nie ma potrzeby wybierania konkretnej godziny wyjazdu i powrotu. O dziwo w jedną i drugą stronę pociąg przyjechał punktualnie:) Bóg się nad nami zlitował i znaleźliśmy wolne miejsca, aby odpocząć po tak długim dreptaniu.
W La Storta przesiedliśmy się do naszego auta i ruszyliśmy w półtoragodzinną podróż do Bolseny.
Po Rzymie poruszaliśmy się z mapką z tej samej serii, którą mieliśmy na Lanzarote i w Wiedniu. I tym razem sprawdziła się doskonale:)
Całkiem długi "spacerek" ;). Też mam wrażenie, że w tym roku cały Rzym jest remontowany. I też się dziwię dlaczego akurat w wakacje???
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Zrozumieć Włochów chyba się jednak nie da;)
OdpowiedzUsuńAż mnie wzięły wspomnienia na Rzym :)
OdpowiedzUsuń