czwartek, 1 marca 2012

SAN GALGANO



Nie przeoczcie tego cudu. To nie tylko pozostałości kościoła z widokiem na niebo, ale też prześliczne krajobrazy. Do samego opactwa dochodzi się aleją cyprysową, a w pobliżu rozciągają się piękne pola słoneczników. Widzieliśmy owe kwiaty w różnych miejscach, ale tutaj były po prostu cudowne. Wszystko razem robiło niesamowite wrażenie.



Święty Galgano urodził się w 1148 roku. Pochodził z szanowanej i zamożnej rodziny Guidotti z Chiusdino.
Zanim został świętym prowadził bardzo rozwiązłe i grzeszne życie. Niczego sobie nie żałował i był bardzo rozrzutny. Pewnego dnia objawił mu się Archanioł i pokazał, że jego życie może wyglądać inaczej. Jeśli się zmieni dostąpi zbawienia. Galgano chciał zrobić to co polecił mu anielski głos. Nikt z rodziny i przyjaciół mu nie wierzył. Ludzie drwili z niego, a matka usilnie przekonywała, aby nosił drogie szaty. I tak z jego postanowienia nic nie wyszło.
Pewnego dnia, gdy Galgano jechał konno, jego koń nagle się spłoszył , a jeździec spadł na ziemię. Na nogi postawił go anielski głos i uniósł go na wzgórze Monte Siepi. Głos nakazał mu porzucić ziemskie grzeszne życie.
Rycerzowi spodobał się pomysł zamieszkania na wzgórzu i stwierdził, że to będzie takie łatwe jak wbicie miecza w kamień. Tak też zrobił. Miecz wbił się bardzo głęboko i Galgano nie mógł go już wyciągnąć. Od tej chwili postanowił pozostać na wzgórzu i rozpocząć życie jako ubogi człowiek. Tak też się stało.
Ludzie zaczęli go czcić, przychodzili do niego po błogosławieństwo. Kiedy dowiedział się o nim diabeł, postanowił go zabić. Zjawił się u Galgano w przebraniu mnicha. Ten niecny czyn nie udał mu się, ponieważ Galgano był kochany nie tylko przez ludzi, ale i przez dzikie zwierzęta, które rozszarpały diabła. Niedługo po tym zdarzeniu pustelnik zmarł. Było to w 1181 roku. Cztery lata później został kanonizowany.
Rok po pogrzebie biskup Volterry przekazał Monte Siepi cystersom nakazując, aby wybudowali tu świątynię upamiętniającą rycerza Galgano. Po długim okresie złego zarządzania, kościół coraz bardziej chylił się ku upadkowi. W końcu dach zapadł się. I tak cystersi musieli opuścić świątynię.
Teraz wewnątrz rozstawione są krzesła i odbywają się tu przedstawienia.
Kiedy przyjechaliśmy do San Galgano nie było tu dużo turystów. W środku usiedliśmy na niebieskich krzesełkach, aby w spokoju podziwiać mury opuszczonego opactwa i błękitne niebo przez nieistniejący dach. Ptaki i cykady dawały swój niekończący się koncert. Przez wąskie okna można było podziwiać rozciągający się krajobraz. Każde z okienek stanowiło swój własny obraz stworzony przez naturę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz